Choć wiele postów na moim blogu wiąże się z odnawianiem podobnych lub wręcz takich samych przedmiotów, w każdym z nich staram się przemycać coś unikatowego. Z jednego wpisu o odnawianiu krzesła dowiecie się więc jak dosztukować brakujące siedzisko, w drugim przeczytacie o politurze, w trzecim o sposobie na przybijanie pasów przy pomocy drewnianego klocka, w czwartym o tym, jak rozłożyć krzesło na części, ale nie połamać go, a w piątym o krytym ściegu. Tym razem po raz pierwszy – a po raz trzeci na przykładzie starej ramy – zobaczycie technikę, którą do tej pory znałem tylko w teorii.
Zapraszam na post!
Moja mierząca niemal 150 cm wysokości i ponad 60 cm szerokości drewniana rama to zdobycz z internetowej aukcji. Jej baza wykonana została z drewna sosnowego, a listwy widoczne od frontu z mahoniu. Nie była w znaczny sposób zniszczona i – mimo swojego wieku – nadawała się do powieszenia po umyciu i uzupełnieniu kilku plam oraz drobnych ubytków. Z tyłu ramy zachowały się drewniane klocki mocowane na gwoździe, które na pewno służyły niegdyś podtrzymaniu tego, co było w nią oprawione. Jak myślicie, co to mogło być? Lustro, obraz? Wcześniej widziałem kilkukrotnie podobne formy funkcjonujące jako skrzydła ołtarzy na przykład w wiejskich kościołach, które prezentowały malowane na deskach postacie świętych.
Jedna ze ścian w moim domu wymagała wizualnego rozbicia swojej dość dużej i jednolitej powierzchni. Rama gabarytem idealnie wpisywała się w jej skalę, ale ciemny brązowoczerwony odcień mahoniu zupełnie nie rozwiązywał problemu, ponieważ tworzył kontrast z kolorem ściany i sprawiał wrażenie znacznego ciężaru. Postanowiłem, że aby odjąć ramie trochę wizualnych kilogramów, rozświetlę ją złoceniem. Do wykonania zadania użyłem przypominających złoto płatków szlagmetalu.
Zanim zabrałem się do pracy, ramę dokładnie odtłuściłem i oczyściłem z brudu (użyłem w tym celu środka Omniclean marki Autentico®). Gdyby była ona wykonana z surowego drewna należałoby uprzednio (przed złoceniem) zagruntować ją farbą -kredową lub akrylową – w kolorze na przykład czerwonej ochry, a następnie warstwą politury (lub według niektórych źródeł lakierem akrylowym z połyskiem). Takie zabiegi służą kolejno: podbiciu i ociepleniu koloru nakładanego “złota” oraz zapobieganiu wsiąkania kleju (o nim za chwilę) w złocone podłoże i zapewnieniu gładkiego wykończenia. Ze względu na to, że moja rama miała już odcień przypominający nieco wspomnianą czerwoną ochrę pominąłem malowanie. Przed przejściem do dalszych etapów położyłem na drewno dwie cienkie warstwy politury szelakowej (pierwszą delikatnie zmatowiłem po wyschnięciu).
Na potrzeby pracy z ramą urządziłem sobie tymczasowy warsztat w jednym z nieumeblowanych jeszcze pomieszczeń domu. Dało mi to większą kontrolę nad powiewami wiatru, uchylonymi drzwiami i przeciągami. Cieniutkie i reagujące na najmniejszy podmuch powietrza płatki szlagmetalu przyklejałem do ramy na specjalny klej zwany mikstonem. Kładąc mikston na zagruntowaną powierzchnię drewna musiałem bardzo uważać na to, by rozprowadzić go równo, bez zacieków i zgrubień. Płatki przenosiłem na listwy ramy pędzlem, odrywając je jeden od drugiego i podnosząc wachlowaniem ich pliku kawałkiem tektury. Wymagało to ode mnie niejednokrotnego wstrzymania oddechu 😉
Po całkowitym pokryciu, rama przypominała nieco połyskujący odlew z mosiądzu. Szlagmetal nie nadaje się do polerowania, ale na potrzeby dalszej pracy związanej z przygaszeniem i spatynowaniem lśniącej i jednolitej powierzchni, nałożyłem na całość brązowy wosk barwiący, który następnie wycierałem mniej lub bardziej intensywnie miękką szmatką tworząc przetarcia i ubytki w złotej powłoce.
Gotowe!
Zastanawiacie się, dlaczego w mojej ramie znajdują się stare deski? Przecież można było wstawić w nią lustro! Bardzo zależało mi na tym, by nieco przełamać eleganckie i kojarzące się z przepychem złoto na bogatej formie ramy nie tylko patyną i niedoskonałościami. To, co widzicie to jednak jeszcze niezupełnie efekt końcowy. Drewno jako wypełnienie na potrzeby wykonania zdjęć było surowe i wypłowiałe, by przesadnie nie dominowało. Docelowo w ramie znajdzie się olejny obraz, który powoli powstaje – zobaczycie go jak tylko będzie skończony!
Paweł.
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
ZapiszZapisz
Komentarze (8)
Kapitalna robota, na robieniu zdjęć też się Pan zna. Żeby tylko chęci na wykonywanie takich rzeczy były 🙂
Mnie się bardzo podoba. Dla mnie jest Pan Bogiem OdnawianiaJa bym nawet nie wieszała obrazu bo deski wyglądają świetnie!
Super to wygląda, chętnie sam bym zrobił taką ramę 🙂 efekt wow jak dla mnie !!
pozdrawiam
Świetny efekt! Nie wiedziałam, że na szlagmetal można kłaść wosk. Dotychczas zawsze kładłam lakier spirytusowy, ze względu na podatność miedzi na utlenianie się. Zastosuje ten patent z ciemnym woskiem, bo efekt bardzo mi się podoba.
Dziękuję. Ja też dowiedziałem się, że na szlagmetal raczej nie kładzie się wosku. Przy tej realizacji chodziło mi zdecydowanie bardziej o uzyskanie zamierzonego efektu wizualnego niż o poprawną od początku do końca renowację. Pozdrawiam 😉
Co do efektu pracy to nie komentuje, bo niby wygląda ok, ale mam mieszane uczucia w stosunku do zakrywania mahoniu imitacją złota:P a rama jest po lustrze, Ludwik Filip, chyba najczęściej powtarzający się “model”
Dziękuję, tak też opisał ramę jej sprzedawca. Przed położeniem na mahoń szlagmetalu dość długo się zastanawiałem, ale ten gatunek drewna zupełnie nie wpisuje się w charakter wnętrz mojego domu. Mimo piękna materiału samego w sobie, pozostawienie ramy 1:1 byłoby czymś zrobionym na siłę w kontekście całej przestrzeni, w której ta się znalazła. Być może kiedyś to zmienię, proces jest w końcu odwracalny. Pozdrawiam!