Blog

Jak z nowego zrobić stare?

Część z Was zastanawia się pewnie, po co zmieniać wygląd nowego mebla tak, by prezentował się on jak obiekt stary i wymagający renowacji. Otóż – pominę tu moje zamiłowanie do wszelkich niedoskonałości, patyny, surowych i starzejących się materiałów – zdarza się niekiedy, że taki postarzony mebel najzwyczajniej wpisuje się w kontekst tworzonego wnętrza, czasami może być w nim punktem kontrastowym, przełamaniem, akcentem, a w innych wypadkach podkreślać rustykalny charakter danej przestrzeni. Znalezienie i postarzenie nowego, zdrowego mebla bywa też niekiedy dużo łatwiejsze niż na przykład poszukiwanie danego wzoru zachowanego odpowiednio w oryginale. Stylizowanie mebli to dla mnie zawsze wielki test na obserwację. W końcu chcąc nadać wyprodukowanym współcześnie obiektom cech, które – gdyby rzeczywiście wynikały z upływającego czasu – nabrałyby po dziesiątkach lat użytkowania w różnych warunkach, wcale nie jest tak łatwo. Tym razem na warsztat wziąłem zupełnie nowe krzesło w typie medalionu, z którym postanowiłem nieco poeksperymentować, by całkowicie zmienić jego wizerunek.

Będzie to także pierwszy z dwóch wpisów, przygotowanych dla Was we współpracy z powstałą w 1912 roku w Paryżu marką produktów do drewna Libéron.

Zapraszam na post!

Ciężko rozpisywać się na temat stanu krzesła, którym zamierzałem się zająć, ponieważ był on najzwyczajniej dobry. Takie kopie mebli być może nie zawsze wyglądają najlepiej i nie są – jak moje krzesło – najbogatsze tudzież najwierniej odtworzone w detalu, ale jako formy mające stanowić bazę do wizualnych zmian sprawdzają się świetnie. Odchodzi przy tym stres, który mógłby pojawić się w przypadku pracy obejmujacej wprowadzenie znacznych zmian, dysponując zabytkiem.

Mój drewniany, chwiejący się odrobinę i dość oszczędny w detalu bukowy szkielet wybarwiony na kolor w typie orzecha a dalej polakierowany na niezbyt intensywny połysk, zestawiony został z różowym welurem obecnym tak w siedzisku, jak i w oparciu z wykończeniem patynowanymi gwoździkami w taśmie.

Zanim rozpocząłem demontaż, prześledziłem ogromne ilości mebli pochodzących głównie z Francji i Włoch wystawionych na sprzedaż w sklepach z antykami mieszczącymi się w różnych częściach świata. Poszukiwałem staroci dalekich od ideału w kwestii zachowania powłok wykończeniowych. Celowałem w te meble, na których dość solidnie odcisnął swoje piętno upływający czas. Powiększałem zdjęcia, porównywałem je, analizowałem rodzaje ubytków, otarć, odprysków próbując przy tym przypisać im narzędzia i sposób pracy nimi, dzięki którym podobne rzeczy będą możliwe do spreparowania. Ten “research” zajął mi ponad dwa tygodnie, a na jego podstawie mogłem zaplanować swój zakres prac, by medalion cofnąć w czasie o wizualne sto lub więcej lat.

Demontaż

Metalowe gwoździki w taśmie udało mi się usunąć dość szybko i sprawnie. Gorzej było już z iście przemysłową ilością długich na 12 milimetrów zszywek, którymi do drewnianej konstrukcji przytwierdzono tkaninę obiciową, a także, jak okazało się później (co wcale mnie nie zdziwiło) pianki i pasy tapicerskie. Tutaj pomocna okazała się kozia nóżka i niewielki płaski wkrętak (do podważania zszywek) oraz kombinerki (do ich wyciągania). Wszystkie miękkie materiały od razu wyrzuciłem, pozostawiając jedynie czysty szkielet, który po niezbyt silnym ostukaniu drewnianym młotkiem rozpadł się na kilka części. W planie miałem rozbicie krzesła na elementy pierwsze, jednak już przy podjęciu pierwszej próby rozdzielenia jednego z węzłów drewno pękło tuż obok momentu klejenia. Uważajcie na to podczas swoich renowacji. Postanowiłem nie siłować się i nie ryzykować, tylko poświęcić nieco więcej czasu na oczyszczenie większych, składających się z kilku części biegnących w różnych kierunkach partii.

Czyszczenie drewna

Zgodnie z tym, co napisałem we wstępie, drewno wykończone zostało połyskliwym lakierem na tyle mocnym, że choć warstwa, którą musiałem usunąć, była cieniutka, nawet bardzo dobrze naostrzona cyklina ślizgała się po niej. Sięgnąłem po opalarkę. Strumień gorącego powietrza naruszył strukturę lakieru, dzięki czemu przy użyciu cykliny kruszył się on i bez problemu odpadał od czyszczonych powierzchni. Frezy będące nieco trudniej dostępnymi miejscami do sprawnego usunięcia z nich lakieru, oczyściłem ręcznie papierem ściernym. Dzierżąc w dłoni klocek z papierem, zaobliłem też nieco krawędź ramy oparcia przystosowaną do przymocowania do niej tapicerki. Nie planowałem obijać tej części krzesła. Mebel w tym kroju i bez obicia w zaplecku widziałem kiedyś w zabytkowej włoskiej willi, gdzie prezentował się znacznie lżej i – według mnie – lepiej. Złagodzona, nieco zaokrąglona krawędź będzie inaczej niż ostra odbijała światło, tworząc detal i wzbogacając nieco oszczędną linię mebla. Wszystkie partie krzesła wyszlifowałem po oskrobaniu szlifierką z papierem ściernym 240.

Klejenie i wypełnianie ubytków

Gniazda i czopy stanowiące węzły pomiędzy poszczególnymi elementami krzesła posmarowałem klejem do drewna i połączyłem, by następnie docisnąć i zostawić na noc. Kolejnego dnia stabilna już konstrukcja była gotowa do uzupełnienia niewielkich uszkodzeń. Najwięcej było ich w oparciu i od spodu. Wyjmowanie mocno wbitych i długich zszywek celem usunięcia tapicerki i podbitki z flizeliny pozostawiło widoczne ślady. Choć spód siedziska jest miejscem, którego podczas użytkowania mebla nie widać, starałem się ukryć jego niedoskonałości, żeby nie psuły efektu nawet jako pozornie nieistotny szczegół. Do wypełniania ubytków wykorzystałem kit do drewna w kolorze naturalnym, który nakładałem szpachelką i palcem. Po wyschnięciu masy wyszlifowałem wypełnione miejsca z jej nadmiaru i byłem gotów do rozpoczęcia stylizacji.

Patyna, wosk, pozłota i farba kazeinowa

Na surowe krzesło położyłem nierówną warstwę wosku Black Bison w kolorze orzechowym. Wosk stanowić miał rodzaj tłustego podkładu, dzięki któremu w końcowych etapach prac możliwe było… nie napiszę Wam teraz, bo wszystko zdradzę!

Woskowane drewno pomalowałem grubą warstwą farby kazeinowej opartej na naturalnej kazeinie z mleka w kolorze Przygaszona Perła. Cechą tej farby jest niesamowicie mocna przyczepność do malowanej powierzchni. Producent zaleca oczywiście odtłuszczenie przedmiotu przed położeniem produktu, natomiast ja swój sprzeciwiający się temu zaleceniu ruch wykonałem w pełni świadomie. Bez niego – mając na uwadze silne przyleganie nakładanej powłoki – nie dałbym rady zrealizować swojego planu. Po wyschnięciu naprawdę dobrze trzymającej się tłustego drewna farby kazeinowej pokryłem ją lakierem pozłacającym w odcieniu stare złoto. Preparat nakładałem małym artystycznym pędzelkiem. Dysponowałem buteleczką o pojemności 30 ml, której zawartość na pomalowanie całego krzesła zużyłem w połowie. Mieniącą się w świetle metaliczną powłokę pokryłem (tak, tak!) po raz kolejny farbą kazeinową, lecz tym razem w odcieniu zmieszanym z trzech innych: Wieczorny Cień, Gołębia Szarość oraz Świeża Mięta. Ich połączenie – w proporcjach zupełnie na oko – pozwoliło mi uzyskać barwę zbliżoną do nalotu, który zaobserwować można na przykład na miedzi lub mosiądzu.

Na ten krok czekałem od samego początku. Domyślacie się, co zrobiłem? Chwyciłem za opalarkę i… ogrzewając powierzchnie krzesła pokryte woskiem, farbą, pozłotą i znów farbą spowodowałem jej odpadnięcie w miejscach wcześniej woskowanych (to wszystko dzięki parującemu od gorąca woskowi!). Proces ten wyglądał zupełnie tak, jakby dotyczył pozbywania się prawdziwie starych powłok z prawdziwie starego mebla. Zastanawiacie się po co? Resztki farb kazeinowych i pozłoty, które pozostawiłem, stworzyły przepiękny i unikatowy detal dodając medalionowi wizualnego wieku. Choć pewnie część z Was chwyta się teraz za głowę, przyznam, że nie spodziewałem się aż tak dobrego efektu! Dla wystudzenia ciepłej barwy odsłoniętego drewna użyłem białej patyny, którą wtarłem w jego powierzchnię i która tak naprawdę jest jedyną nienaruszoną powłoką preparatu zastosowanego przy pracy z krzesłem.

Siedzisko

By dodatkowo podbić wrażenie wiekowości mojego mebla, postanowiłem zrobić mu siedzisko z trawy morskiej. W tym celu na jego ramę nabiłem – za pomocą gwoździków tapicerskich – jutowe pasy, a następnie położyłem na nie warstwę płótna workowego. To była moja warstwa nośna, na której upakowałem dwa kilogramy trawy. Kształt, który miałem zamiar wymodelować nie mógł się zapaść przy pierwszych próbach siadania na krześle, więc musiał być odpowiednio twardy i zbity (nie stosowałem sprężyn – takie rozwiązania widziałem wiele razy w demontowanych w przeszłości staruszkach). Trawę przyszyłem wstępnie do pasów, by zapobiec jej przemieszczaniu się, a później przykryłem ją jutą i pikowałem nieco dokładniej – najpierw próbując uzyskać płaszczyznę siedziska, a później zewnętrzną krawędź, która – do tego dążyłem – z przodu miała się nieco zapadać, sugerując jej zużycie. Przy pikowaniu niezbędna okazała się długa igła i lniana dratwa. Na płaskie siedzisko położyłem jeszcze nieco trawy uzyskując, wypukłość i dodając mu jednocześnie trochę miękkości. Chcąc uzyskać efekt starości i surowości obiłem krzesło naturalnym lnem, który wcześniej wyprałem kilka razy, naruszając jego strukturę. Tkaninę przybijałem gwoździkami, którymi na koniec pracy przybiłem również lnianą lamówkę okalającą siedzisko.

Gotowe!

Co myślicie o moim krześle w nowej odsłonie? Ja zdecydowanie jestem za! Medalion, choć wciąż nowy, prezentuje się jak obiekt z przeszłości, któremu w zasadzie dopiero przydałaby się renowacja (być może do stanu “przed”, co Wy na to?). Tego typu wizualne eksperymenty należą do moich ulubionych. Mebel mimo swojej eleganckiej formy wyróżnia się rustykalnym, wiejskim charakterem, o którego uzyskanie starałem się od początku pracy. Wymiana syntetycznego lakieru na sugerującą sędziwy wiek powłoki składającej się z wosku, resztek farb i patyny wydaje się nieco bardziej naturalna, sprawiająca wrażenie starzenia się materiału. Nie inaczej oddziałuje na oko nowe obicie. Poliestrowy welur i wypełnienie z pianki ustąpiło nieco twardszemu, ale moim zdaniem zdecydowanie bardziej wpisującemu się w klimat siedzisku z morskiej trawy zamkniętemu w naturalnym, również niedoskonałym grubym płótnie lnianym. Zobaczcie sami!

Paweł

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
spotkajmy się!

Podstawy Odnawiania Mebli

lekcje na żywo
teoria i elementy warsztatowe
SZCZECIN 23 & 24 MARCA 2024
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.