Blog

Gięciak zwyczajnym sposobem

I znowu krzesło. Mówi się, że to najtrudniejszy mebel do zaprojektowania. Dla mnie z kolei najulubieńszy ich rodzaj, gdy myślę o odnawianiu. Tym razem do mojego warsztatu przyjechał egzemplarz z giętej buczyny, czyli z grupy tych, które darzę miłością absolutną i których w swoich zbiorach posiadam chyba najwięcej. Ich liniom, szczególnie w tych bardzo starych wzorach, mógłbym przyglądać się bez końca. Gięciak, którego mam zaszczyt przedstawić Wam dzisiaj, wyprodukowany został w Radomsku i stanowi wyjątkową pamiątkę dla swojej Właścicielki. Pamiątkę, która – czego nie da się ukryć – zdążyła już przejść próby podreperowania jej stanu technicznego i modyfikacji tego wizualnego. W tym drugim przypadku także przez poszukujące przygód szczenięta, którym bukowe drewno najwyraźniej odpowiadało, bo tylne nóżki krzesła zostały przez nie nieco zmaltretowane.

„Trzy dni roboty i będzie gotowe!” – pomyślałem sobie, kiedy próbowałem zaplanować konieczne do realizacji przy krześle zadania. Zawsze łudzę się, że tym razem już na pewno praca nie zajmie mi wiele czasu… Niby podobnych krzeseł sam dla siebie odnowiłem co najmniej kilka, na warsztatach w ciągu ostatnich lat nowe życie zyskało na pewno kilkaset, a w zgromadzoną w domu i pracowni pokaźną grupkę – jak wspomniałem przed chwilą – wpatrywać mógłbym się bez końca, co też w jakimś stopniu stanowi źródło wiedzy. Nic bardziej mylnego. Moja praca rozciągnęła się na nieco dłużej, czyli jak zwykle. Ciekawi Was, jakie wyzwania stały przede mną?

Spójrzcie, co przygotowałem. Oto mały spis treści!

Gięte krzesło z radomska przed renowacją.
Gięte krzesło z radomska przed renowacją.
Gięte krzesło z radomska przed renowacją.
Gięte krzesło z radomska przed renowacją.
Gięte krzesło z radomska przed renowacją.
Gięte krzesło z radomska przed renowacją.

Demontaż

Gięte i zbudowane z wielu elementów krzesła najwspanialej czyści mi się po rozłożeniu ich na możliwie jak najdrobniejsze części. Te połączono ze sobą wkrętami, z których można byłoby porobić grupki, dzieląc je na mniejsze, większe itd. Warto jednak pamiętać, że sporo czasu i nerwów na etapie późniejszego montażu zaoszczędzić może skorzystanie ze sposobu z gatunku „stary numer”, który nie kosztuje zupełnie nic. Na kawałku brystolu naszkicowałem sobie bardzo niedokładny zarys formy krzesła, na którym zaznaczyłem jego prawą i lewą stronę. Każdy wyjęty z krzesła wkręt opisywałem następnie „noga prawa przód” albo „podłokietnik lewa tył” i przyklejałem do brystolu papierową taśmą, by niczego nie pomieszać. Ołówkiem opisałem także łudząco do siebie podobnie przednie nogi, by później – gdy nadejdzie czas na ich wklejenie – nie mieć cienia wątpliwości, która gdzie powinna powędrować.

Tylne nogi krzesła przechodzące w łukowy zaplecek z podłokietnikami pozostawiłem w całości, decydując się tym samym na uruchomienie moich pokładów cierpliwości i wydłużenie czasu niezbędnego do realizacji prac związanych z czyszczeniem. Dlaczego? Elementy, o których wspomniałem, również były skręcane, ale wkręty zasłonięto w nich drewnianymi zaślepkami zlicowanymi idealnie z organicznymi liniami krzesła. Nie miałem serca ich rozwiercać (a można było tak zrobić). Gdybym zdecydował się na usunięcie zaślepek, konieczne byłoby późniejsze ich odtworzenie.

Szkic krzesła i okucia w trakcie demontażu.
Szybki szkic krzesła pozwolił mi ustalić, w jaki sposób opisywać wykręcane z niego elementy oraz nadać kolejność listewkom biegnącym pionowo w jego oparciu.
Szkic krzesła i okucia w trakcie demontażu.
Wkręty opisane!

Czyszczenie drewna

By pozbawić drewno starych warstw wykończeniowych, tj. ciemnych resztek bejcy z lakierem oraz zielonej powłoki stworzonej najpewniej z farby olejnej albo akrylowej, pracowałem trzema technikami na raz, uzależniając ich wybór od stanu danego elementu. Zielony kolor i miejsca, w których lakier zachował się wyjątkowo dobrze, bez większych problemów usunąłem za pomocą żelu do rozpuszczania starych powłok. Po jego nałożeniu zdejmowałem go wełną stalową, a następnie oczyszczałem drewno raz jeszcze – wełną stalową z denaturatem, którego nadmiar razem z zabrudzeniami ściągałem chłonną szmatką. W wielu miejscach, które miały na sobie nieco słabiej trzymające się pozostałości wykończeń skuteczna okazała się cyklina, zaś wszystkie elementy po odsłonięciu drewna wystarczyło delikatnie przeszlifować płótnem ściernym nałożonym na drewniany klocek z filcem. Używałem płócien o granulacji 180 i 220, by nie narobić rys ani nie naruszyć obłości elementów krzesła.

Renowacja krzesła, czyszczenie drewna za pomocą cykliny.
Cyklina znów okazała się narzędziem niezastąpionym podczas oczyszczania drewnianych elementów.
Renowacja krzesła, czyszczenie drewna za pomocą cykliny.
Spójrzcie, jaka różnica!
Renowacja krzesła, czyszczenie drewna za pomocą żelu do rozpuszczania powłok i wełny stalowej.
Trudno dostępne miejsca krzesła bez większych problemów oczyściłem, wykorzystując żel rozpuszczający stare powłoki wykończeniowe. W jego zdejmowaniu razem już z lakierem i farbą pomogła mi wełna stalowa.

Wypełnienie ubytków

Przerażająco wyglądające ślady po psich zębach pozostawione na nóżkach krzesła spędzały mi sen z powiek. Przyznaję, że w pierwszych rozmowach z Właścicielką mebla, kiedy stawiałem diagnozę, szacując przy tym zakres prac niezbędnych do wykonania, podkreśliłem, że nie gwarantuję tego, że uda mi się doprowadzić te pogryzione przez szczenięta nogi do w miarę dobrego stanu. „To nic panie Pawle, najwyżej będzie pamiątka”. – usłyszałem.

Ku mojemu zaskoczeniu diabeł ten nie okazał się aż taki straszny, jakim go sobie wyobrażałem. Zaradzenie czegoś na ten przypadek, wymagało za to ode mnie sprytnego zgrania ze sobą elementów przypisanych kilku kolejnym etapom pracy i wykorzystania ich cech do osiągnięcia zamierzonego celu, czyli zepchnięcia tegoż diabła w możliwie najciemniejsze czeluści piekielne, by już aż tak bardzo nie straszył. Wrócę do tego za chwil kilka. Ubytki w nóżkach nie były wcale najgłębsze, ale za to rozległe, to znaczy rozsiane niemal na całym obwodzie. Na zdjęciu poniżej, zobaczycie, że nałożona na nie masa szpachlowa wygląda dość tragicznie – mnie też ten widok napawał strachem i raczej pesymistycznymi wizjami, ale postanowiłem zachować zimną krew i sprawdzić, do jakiego efektu uda mi się dojść. Wszystkie te ujęte na zdjęciu i słabo wyglądające górki z masy to tak naprawdę baza, która po wyschnięciu i całkowitym utwardzeniu pozwoliła mi na oszlifowanie jej tak, by zaaplikowana masa idealnie licowała się z oryginalną linią elementu, stając się niewyczuwalna w dotyku. Przygotowując ten materiał, zauważyłem, że nie zrobiłem żadnego zdjęcia oszlifowanych już wypełnionych nóżek – a szkoda, bo wyglądały one miejscami naprawdę „organicznie” i nawet dość naturalnie, jak coś w rodzaju fałszywej twardzieli, czy jak unikatowy moment, który znaleźć można na rozmaitych okleinach.

Renowacja krzesła giętego w typie Thonet, wypełnianie ubytków za pomocą masy szpachlowej
Wygląda groźnie, prawda? Na szczęście tylko z pozoru. Tam, gdzie ubytki były bardzo drobne, nałożoną masę szpachlową przecierałem szmatką zwilżoną acetonem, natychmiast usuwając jej nadmiar. Większe wypełnienia oszlifowałem po całkowitym utwardzeniu produktu.

Klejenie siedziska

Wspomnę w kilku słowach o sklejce zdjętej z siedziska krzesła, którą w ramach przeprowadzanych kiedyś napraw przybito rzędem gwoździków do ramki. Ech… nie najlepiej, ale wiem, że szczególnie kiedy tego typu płyty zaczną się wyginać (pod różnym wpływem), ciężko jest w domowym zaciszu zaradzić podobnym usterkom w inny sposób. No cóż. Po wyjęciu gwoździków ze sklejki bardzo ostrożnie wprowadziłem między jej warstwy klej (tak głęboko jak tylko się dało) i chwyciłem mocno kilkoma ściskami przez drewniane klocki z filcem oraz kawałki papieru umieszczone po obu stronach elementu. Papier – zwykła kartka czy kawał gazety – uniemożliwi przyklejenie się klocka do sklejanego właśnie elementu. Kiedy wypływający pod naciskiem klej zetknie się z papierem, papier ten będzie można bez problemu usunąć. Odbijając przyklejony klocek, możemy spowodować ponowne wyłamanie, wyrwanie czy pęknięcie naprawianej części. 

Pęknięcia na siedzisku  renowacja krzesła giętego.
Sklejka w siedzisku krzesła została nieco porozrywana przez utrzymujące ją na miejscu gwoździki.
Sklejanie pęknięć na siedzisku,  renowacja krzesła giętego.
Pęknięcia udało mi się połączyć klejem wprowadzonym, jak najdokładniej umiałem między warstwy sklejkowej formatki.

Bejcowanie

Do zabarwienia drewna wykorzystałem dwa odcienie wodnej bejcy w proszku przeznaczonej do samodzielnego przygotowania. Mieszając je w proporcjach na oko i testując tę mieszankę na znalezionych w pracowni deseczkach, uzyskałem kolor zbliżony nieco do tych, które na bieżąco podglądałem na najlepiej zachowanych starych giętych krzesłach ze swoich zbiorów. Nie da się ukryć, że taki odcień nałożony na drewno z licznymi niedoskonałościami, przebarwieniami i – jak w moim przypadku – wypełnieniami, potrafi „wchłonąć”, scalić i zamaskować wiele z nich, wypychając na pierwszy plan naturalne piękno materiału.

Bejcę nakładałem szczecinowym pędzlem, w takiej ilości, by stwierdzić, że dany element ma dość, a więc bez przepisu. W jednym miejscu była to jedna warstwa, w innym dwie, a zdarzyło się tu i ówdzie, że po nałożeniu jednej warstwy bejcy, trzeba było ją lekko zmyć szmatką albo zetrzeć drobniutką wełną stalową, by element nie wyszedł zbyt ciemny.

Renowacja giętego krzesła, bejcowanie drewna za pomocą pędzla z naturalnym włosiem.
Jedna nóżka krzesła z z pierwszą warstwą bejcy, druga jeszcze przed zabarwieniem.
Renowacja giętego krzesła, bejcowanie drewna.
Zaplecek krzesła wymagał podwójnego bejcowania, zaś łuk przechodzący w podłokietniki potrzebował zdjęcia nadmiaru po położeniu pierwszej warstwy, by nie był zbyt ciemny.
Renowacja giętego krzesła, bejcowanie drewna za pomocą pędzla z naturalnym włosiem.
Bejcowanie w toku.

Lakierowanie

Choć uwielbiam wszelkie rodzaje organicznych wykończeń takich jak starzejące się i zmieniające wraz z upływającym czasem woski czy politury, bohatera tego wpisu wykończyć miałem tak, by niestraszny był mu ewentualny kontakt z wodą czy wilgocią, by nie wymagał on pielęgnacji bądź uzupełniania, odżywiania itd. … Na myśl od razu przyszedł mi lakier (wiem, że ci, którzy uznają wyłącznie politurę, mówią do mnie teraz pod nosem „Weźże się puknij w głowę” – no trudno), który to lakier wykorzystywałem już kilkukrotnie tam, gdzie warunki takie jak wspomniane przed momentem musiały zostać spełnione, a przy okazji mebel wyglądać miał prawie jak w politurze.

Mebel lakierowałem w częściach, czyli zapewne odwrotnie niż robiono to w fabryce, gdzie skręcone już krzesła na stojakach lub hakach natryskowo barwi się i lakieruje, czego zresztą ślady w postaci „gołych” miejsc na stykach elementów widać było w trakcie demontażu. Wracam do lakieru. Wykorzystany przeze mnie lakier nieźle śmierdzi, za to świetnie się „rozlewa” to znaczy nie pozostawia śladu po użytym do jego rozprowadzenia pędzlu, tylko wyrównuje się, tworząc równą szklistą powłokę. Warstw tego specyfiku położyłem minimum dwie (czyli zgodnie z sugestiami producenta), jednak każdy z elementów krzesła starałem się potraktować indywidualnie, zwiększając ilość powtórzeń tam, gdzie najzwyczajniej było to potrzebne do osiągnięcia odpowiedniego odbicia światła.

To chyba dobry moment, bym wyjaśnił Wam, co takiego miałem na myśli, pisząc, że praca nad krzesłem wymagała ode mnie zgrania kilku detali, by możliwie jak najlepiej zamaskować przed wzrokiem pogryzione bez litości miejsca. Otóż wypracowane na idealnie gładko wypełnienie odbudowujące formę nóżek, głęboki orzechowy odcień bejcy niwelujący kontrast drewno-wypełnienie i odbijające światło połyskliwe wykończenie w połączeniu ze sobą, stały się najzwyczajniej w świecie rodzajem wizualnej i wcale nie magicznej sztuczki, pozwalającej naprawdę skutecznie ukryć niezbyt wprawdzie widoczne (ale jednak) miejsca z wypełnieniami rozsianymi tak, jak rozsiane były ślady po psich zębach.

Etap lakierowania wymagał ode mnie zachowania maksymalnej cierpliwości, ponieważ między nakładanymi warstwami wykończenia, bez względu na wszystko należało odczekać około 24 godzin, by móc pracować dalej – zmatowić, przecierać i lakierować ponownie. Z doświadczenia w pracy z takimi lakierami wiem, że nie warto z nimi kombinować i myśleć, w jaki sposób przyspieszyć pracę. Chęć zrobienia tego błyskawicznie, za każdym razem kończyła się dla mnie na przykład zmywaniem nałożonych już warstw z całego elementu i rozpoczynaniem pracy od nowa.

Renowacja krzesła giętego, lakierowanie siedziska.
Pierwsza warstwa lakieru nakładana małym pędzelkiem na sklejkowe siedzisko. Spójrzcie, jaki efekt stwarza lakier — nasyca i pogłębia kolor nieco wypłowiałej po wyschnięciu bejcy. Kolejne warstwy lakieru aplikowane po wyschnięciu i lekkim zmatowieniu pierwszej, gruntującej warstwy, zaczną tworzyć połyskliwe wykończenie na powierzchniach krzesła.

To nie pomyłka — tę szafę pokazałem Wam rok temu. Mebel, choć wygląda niemal jak w politurze, został polakierowany dokładnie w ten sam sposób, co krzesło.

Klejenie i skręcanie, czyli jednym słowem — montaż

Czy ja już wspominałem, że dodatkowe pięć minut poświęcone na oznaczenie wkrętów podczas demontażu może uczynić ten etap całkowicie bezproblemowym? Zero nerwów, dobre tempo i przede wszystkim śrubki wskakujące na swoje miejsca bez niespodzianek. Zdarza się, że kiedy prowadzę swoje warsztaty, jestem proszony o pomoc w montażu, bo tu czy tam wkręt nie dochodzi, a w innym miejscu ma luz. I rzeczywiście, jeśli wkręty są nieopisane, można siedzieć i siedzieć, spędzając godziny na dopasowywaniu tych pozornie jednakowych drobiazgów, orientując się przy tym, że nie wszystkie są identyczne. Dopiero wtedy jedne okazują się one nieco krótsze od drugich, dwa są trochę szersze niż kolejne trzy… tylko skąd one zostały wykręcone? No właśnie. Po stokroć polecam prosty trik opisany i pokazany w części poświęconej demontażowi.

Przednie nóżki prócz skręcenia wymagały także wklejenia. Klejem połączyć należało także sklejkową formatkę i ramkę siedziska, w którą ta delikatnie „wskoczyła”, osiadając na swoim miejscu. Pamiętajcie, by przed zabraniem się za nałożenie kleju usunąć resztki tego starego (na przykład niewielkim dłutkiem). Próba wklejenia elementu w miejsce, w którym pozostał stary klej, może zaowocować powstaniem szczelin na styku elementów.

Renowacja krzesła giętego, opisane okucia w trakcie montażu.
Opisanie wkrętów podczas demontażu mebla bardzo usprawniło jego łączenie w całość.
Renowacja krzesła giętego, czyszczenie okuć za pomocą płótna ściernego.
Niektóre wkręty wymagały oczyszczenia z resztek zielonej farby, którą bardzo szybko udało mi się usunąć za pomocą odrobiny drobnego płótna ściernego.
Krzesło gięte w trakcie renowacji.
Krzesło polakierowane, sklejone (tam, gdzie było to potrzebne) i powolutku zaczynające robić wrażenie!

Jeszcze kilka szlifów i… gotowe!

Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się, by po pierwszych oględzinach skończonego już i pachnącego jeszcze lakierem czy woskiem, a złożonego w całość dosłownie przed momentem mebla powiedzieć „no i po robocie”. Przyglądając się temu, co popełniłem, zawsze wychwycę coś drobnego, co można byłoby poprawić. Nie inaczej było tym razem. Znalazło się na przykład miejsce, z którego samym czubkiem snycerskiego nożyka wyjąłem cienką jak włos wplecioną w drewniane włókna smugę zielonej farby, co spowodowało konieczność delikatnego przeszlifowania, podbarwienia i uzupełnienia lakieru. Gdzieniegdzie przydało się lekkie przetarcie powierzchni i również położenie cieniutkiej dodatkowej powłoki wykończenia… Trzeba z taką kosmetyką bardzo uważać, by nie wpaść w wir poprawiania wszystkiego bez końca, bo bywa to niekiedy (i niestety) prosta droga do znalezienia się w sytuacji, w której dochodzi się do wniosku, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jestem tego najlepszym przykładem. Takich chwil w swoich działaniach miałem i miewam naprawdę mnóstwo. Cóż.  Łatwo jest czasami zapomnieć o tym, że odnawiając meble, pracujemy na starym materiale, noszącym swoje własne cechy jako krzesło, stół czy szafa, ale posiadające również cechy nabyte (chyba można tak to ująć?) w ciągu długich dekad różnych form użytkowania w rozmaitych i nie zawsze komfortowych warunkach. Przesłonięcie myśli idealnym, pozbawionym wszelkich niedoskonałości nieskazitelnym wyobrażeniem mebla „po” i usilne dążenie do tego ideału, może doprowadzić do zderzenia ze ścianą, gdy mebel będzie krzyczał „Hej! Już lepiej wyglądać nie będę!”, a my na te podpowiedzi pozostaniemy głusi. Słuchajcie zatem swoich mebli!

Ściski!

P.

Krzesło gięte po renowacji.
Krzesło gięte po renowacji.
Krzesło gięte po renowacji.
Krzesło gięte po renowacji.

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.