Fotel, którym zająłem się tym razem, stał od kilku lat w jednym z lokalnych sklepów ze starociami. Niemal identyczne pod względem formy i określane jako 'ludwiki’ widziałem już wcześniej w kilku miejscach. Ten natomiast był nowy. Wykonano go z miękkiego drewna sosnowego i obito solidnym, choć nieciekawym materiałem. Wykończenie stanowiła taśma ozdobnych, stylizowanych na stare złoto ćwieków, które przybito na metalowe zszywki. W momencie, kiedy fotel trafił do mnie, był już rozklejony, chwiał się na wszystkie strony.
Szczegółowy plan przeróbki tego mebla brzmiał mniej więcej tak: „Zrób mi z tego francuską wieś!”
Pracę zacząłem od zerwania ćwieków i starej tapicerki. Ze środka wyjąłem też wypełnienie z pianki poliuretanowej, zdemontowałem pasy. Przy rozbieraniu siedziska byłem zaskoczony sposobem, w jaki je zrobiono. Od spodu konstrukcji były nabite poliestrowe pasy tapicerskie, na nich położone cztery nieduże sprężyny przykryte kolejną warstwą pasów i dopiero na tym leżała pianka. Sprężyn nie przyszyto, był przez nie przepuszczony pas, prawie luźne ginęły w grubości ramy siedziska. Dziwne, ale widać, że ktoś się spieszył robiąc ten fotel 🙂 Z drewna wyjąłem kosmiczną ilość zszywek. Na szczęście było ono miękkie, więc nie było z tym większego problemu, udało mi się nie ominąć ani jednej.
W tym momencie powinienem mieć czysty stelaż, ale jako że klejone łączenia puściły, miałem części. Poprzedni właściciel fotela próbował go odnawiać. Stary lakier był w większości zeszlifowany ręcznie papierem ściernym. Przyspieszyło to moją pracę, ale i tak musiałem oczyścić drewno z pozostałych resztek i brudu. Po wyczyszczeniu skleiłem wszystko ze sobą i zostawiłem do wyschnięcia.
Fotel nie miał wyglądać jak nówka ze sklepu z meblami prowansalskimi, ale tak, jakby rzeczywiście służył już jakiś czas. Sklejony szkielet zabejcowałem kilka razy na biało po to, by wystudzić ciepłą barwę drewna. Później zacząłem bawić się emulsją do mebli, która miała dać efekt starej powłoki. Użyłem więc farby której termin ważności…skończył się dwa lata temu 🙂 Była bardzo gęsta, momentami plastyczna jak glina, odpryskiwała, idealnie wchodziła, a właściwie dawała się wciskać we wszystkie wgniecenia w drewnie, frezy, zagięcia itd. Po całkowitym wyschnięciu była nie do ruszenia. Całą powierzchnię drewna podzieliłem sobie na taką, która jest mniej i bardziej zniszczona przez używanie. Dzięki temu przecieranie, zmywanie, zdrapywanie odpowiednich fragmentów dało wrażenie, jakby fotel sporo przeszedł. Trwało to wszystko dwa dni. Na koniec stelaż zabezpieczyłem bardzo cienką warstwą matowego lakieru.
Do zrobienia nowego siedziska wykorzystałem stare sprężyny. Przyszyłem je do nowych jutowych pasów i powiązałem. Dzięki nim, po położeniu pianki uzyskałem pełną i wypukłą bryłę. Na nowe obicie wybrałem gruby tapicerski i jeszcze pachnący len w naturalnym kolorze i z widocznym splotem. Jego surowość idealnie nawiązała do surowości drewna. W miejsce ozdobnych ćwieków zamocowałem ręcznie uszytą lamówkę.
Francuska wieś – mówisz i masz! 🙂