Blog

Dekoracje ze starego drewna. Pałacowy tydzień w Kamieńcu

W ciągu kilku ostatnich lat miałem niejedną okazję usłyszeć, że mocno nadgryzione zębem czasu drewniane meble, drzwi, okna lub ich pamiętające odległą przeszłość fragmenty to jedynie kupa nienadającego się do niczego próchna, którą najlepiej jest pociąć i spalić. Nic bardziej mylnego! Śledząc moje posty, z pewnością zwróciliście uwagę na to, że niekiedy to, co można by potraktować jako wadę i defekt wiekowego przedmiotu, staram się w wyniku prostych działań przeobrazić w jego unikatową wartość opowiadającą związaną z nim historię nawet wtedy, gdy udaje się zachować go jedynie w kawałku lub z uwagi na jego stan, zaadaptować na zupełnie nową funkcję. 

Ostatni tydzień sierpnia spędziłem w Pałacu Kamieniec. Nie był to zwyczajny pobyt bowiem moje walizki po brzegi wypełniały rozmaite narzędzia, których na co dzień używam do ratowania staroci. Pomyślałem, że relacja z wizyty w Kamieńcu, którą właśnie czytacie, to świetny pretekst do przemycenia kilku wskazówek przydatnych – mam nadzieję – podczas Waszych samodzielnych prób odnawiania zupełnie starego drewna . Oglądajcie, czytajcie i inspirujcie się!

Zapraszam na post!

Choć wybudowany w końcu XVIII wieku pałac przeszedł gruntowną, trwającą od 2009 do 2014 roku renowację, zachowało się sporo fragmentów jego oryginalnego i niezmienionego w wyniku prowadzonych prac wyposażenia. Nie mam tu na myśli dziewiętnastowiecznej posadzki z fabryki Villeroy&Boch, pod którą znajdują się położone wcześniej płytki z piaskowca, ani podłóg z szerokich olejowanych desek, czy okazałych drzwi w jadalni. Cała masa skarbów, których do tej pory nie można było zobaczyć, zatrzymując się w Kamieńcu jako gość, skrywana była w zlokalizowanym tuż przy obiekcie niewielkim garażu. Właśnie w tym miejscu rozpoczęła się mająca potrwać kilka kolejnych dni przygoda.

Wschód słońca w Kamieńcu. Widok na pałac od strony ogrodu.

Cel

Wyselekcjonować grupę wiekowych elementów, zakonserwować je i wystylizować tak, by po przydzieleniu im nowych funkcji mogły stanowić jedyną w swoim rodzaju dekorację nowo powstających wnętrz w okazałej pałacowej stodole. 

Przestrzeń wspomnianego garażu w całości zajmowały oryginalne części stolarki zdemontowane podczas remontu, których właściciele pałacu nie chcieli wyrzucać. Czego tam nie było! Małe i duże okna, potężne pięknie zdobione drzwi wejściowe, wrota ze stodoły, stopnie schodów, których wiernie odtworzona kopia funkcjonuje we wnętrzu pałacu, króle, tralki… Wszystko to powodowało, że ciężko było ustalić w miarę precyzyjny plan działania na najbliższe dni.

Zapewne domyślacie się, że stan przechowywanych w garażu (według mnie należałoby nazwać go skarbcem) elementów nie był (mówiąc delikatnie) najlepszy. Nie ma co ukrywać. Staruteńkie drewno pełne było korytarzy wydrążonych przez drewnojady. Ba! Znaczna część skarbów była tak stoczona, że poszczególne ich partie przypominały pudełeczka wypełnione lekką drzewną mączką. Niezbędna była ostra selekcja i ocena tego, co jesteśmy w stanie zrobić. Z wyciągniętej na zewnątrz góry przedmiotów odrzucone zostały te, które kruszyły się w rękach i które w wyniku długoletniego działania insektów uległy uszkodzeniu podczas prób demontażu, czyli na przykład oddzielenia słupków i tralek od stopni. 

Wybór padł na:

• pięć owalnych okien ze szprosami, które zamienić się miały w ramy luster z postarzanymi taflami;

• dwa masywne króle, które po wystylizowaniu i zamocowaniu abażurów staną jako lampy w nowo realizowanej kawiarni;

• kilka pojedynczych misternie toczonych tralek, które świetnie sprawdzą się jako świeczniki;

• spory fragment balustrady mający po zakonserwowaniu stanowić eksponat w wykańczanej obecnie sali wystawowej;

• zdobiony drewnianą kulą zwornik będący niegdyś detalem ważących cztery tony schodów, który po małej zmianie wizerunku ozdobi swoją formą wnętrze sali restauracyjnej;

Pokryta pajęczynami, kurzem i usypanymi w wielu miejscach kupkami drzewnej mączki balustrada była jednym z pierwszych wyciągniętych z garażu elementów.
Detal schodów — węzeł, w znacznej części przypominał swoją strukturą gąbkę. By oddzielić jego fragment mogący po zabezpieczeniu i stylizacji pełnić funkcję dekoracji, wystarczyło wykonać kilka ruchów najzwyklejszym brzeszczotem.
Zwróćcie uwagę na spory przekrój przecinanego elementu. Piłka zatapiała się w nim jak w maśle.
Podobną operację należało wykonać na podstawie króla.
Okna czekające w kolejce na wybicie szyb. Dość grube warstwy farby, którymi pokryto ramy, spowodowały, że na ich powierzchniach nie było ani jednego śladu świadczącego o zaatakowaniu drewna przez szkodniki.
Po lewej stronie wnętrze garażu tuż po wybraniu przedmiotów do odnowienia. Pozostało w nim kilka masywnych stopni, skrzydła drzwi z desek, ościeżnice i duże ramy okienne. Po prawej stronie fragmenty stoczonego drewna, które można było bez wysiłku łamać w dłoniach.

Do dzieła!

Prace, które należało wykonać, same w sobie były bardzo proste, lecz wymagające poświęcenia sporej ilości czasu i cierpliwości oraz w niektórych momentach wykazania się precyzją. Decydując się na wyposażenie wnętrza elementami z zaatakowanego przez szkodniki drewna, nie można pominąć zatrucia i zabezpieczenia go preparatem owadobójczym. Możecie wierzyć lub nie, ale podczas oddzielania słupków od stopni czy tralek od pochwytów, łamiące się fragmenty odsłaniały sieci korytarzy zbliżone strukturą do gąbki, w których widoczni byli żywi i nieżywi nieproszeni goście. Środek zaaplikowany został pędzlem (bardzo starannie!) na wszystkie powierzchnie, które następnie owinięte folią przeczekały w pałacowej stodole 24 godziny, by trucizna mogła wniknąć wgłąb. Dopiero po upływie tego czasu i po wyschnięciu drewna można było podejść do realizacji następnych zadań.

Kolejne dwa dni (od godziny 8:30 do 19:00!) upłynęły na usuwaniu starych powłok wykończeniowych piętrzących się na przeznaczonych do odnowienia powierzchniach. Pod kilkoma warstwami farby olejnej drewno zachowało się w znacznie lepszym stanie, niż tam, gdzie było zupełnie odsłonięte. Na tym etapie nieoceniona okazała się opalarka i rozmaite narzędzia umożliwiające zdejmowanie rozgrzanych powłok: szpachelki, cykliny, dłuta, skrobaki i druciane szczotki. 

Pozbawione farby olejnej ramy okienne wymagały sklejenia. Stoczone fragmenty słupków i tralek potraktowane zostały drucianą szczotką, celem usunięcia resztek luźniej i kruchej struktury odciętej z grubsza tuż po wyjęciu przedmiotów z garażu. Pokaźny fragment pałacowej balustrady pozbawiony jedynie łuszczących się kawałków farb po przetarciu na gładko drobnym papierem ściernym gotów był do lakierowania.

Tak wygląda pałacowa stodoła. Powstają w niej nowe pokoje dla gości, sala konferencyjna, kawiarnia i przestrzeń wystawowa. Na czas mojego pobytu w Kamieńcu jedno z pomieszczeń udało się zaadaptować na pracownię, w której mimo dającego się we znaki upału, przez cały dzień odczuć można było przyjemny chłód.
Przepięknie toczone tralki z widocznymi śladami działalności drewnojadów. Mimo nieco osłabionej struktury drewna, z którego je wykonano, po zatruciu, oczyszczeniu i zabezpieczeniu nową powłoką wykończeniową będą świetnym materiałem do przerobienia na pałacowe świeczniki.
Wszystkie wyciągnięte z garażu elementy (także niezaatakowane ramy okienne) zostały dokładnie pokryte preparatem owadobójczym i zafoliowane na 24 godziny w celu umożliwienia cieczy wniknięcia wgłąb. Chcąc wyposażyć lub udekorować wnętrze podobnymi obiektami zaatakowanymi przez drewnojady absolutnie nie można o tym zapomnieć!
Grube warstwy farby udało się usunąć z okien przy pomocy opalarki. Ciepłe powietrze uplastyczniało także całkiem dobrze trzymający się kit. W jego wyciąganiu nieocenione okazały się dłutka rzeźbiarskie.
W ten sam sposób zdjęta została stara farba olejna z pary masywnych toczonych słupków, które po wystylizowaniu wykorzystane zostaną jako podstawy lamp podłogowych w pałacowej kawiarni.
Podczas usuwania farby z trudno dostępnych miejsc bardzo pomocne okazały się malutkie szpachelki, których krawędzie były w stanie dosięgnąć głęboko tkwiące stare powłoki.
Na powierzchni oczyszczonego króla pozostawione zostały przeszlifowane na gładko resztki opalanych wcześniej powłok. W połączeniu z widocznym rysunkiem drewna oraz pęknięciami i śladami po kutych gwoździach przytrzymujących niegdyś pochwyt i dekoracyjne czapy będą stanowić bazę do stylizacji.
W takich okolicznościach prowadzone były operacje na elementach pałacowej stolarki.
Owalne okna po pozbawieniu ich warstw starych wykończeń wyglądały jak gotowe stylizowane produkty. Etapy prac związane z ich wizualnym dopasowaniem do pałacowych wnętrz polegały na kontynuacji i podbiciu tego efektu.
Konstrukcje ram okiennych mających zamienić się w lustra wymagały sklejenia. Wykorzystany w tym celu został zwykły klej wikolowy D2. Na tym etapie ważne było sprawdzenie wszystkich, nawet pozornie nieruchomych węzłów i zaaplikowanie kleju wszędzie tam, gdzie między poszczególnymi elementami dało się zauważyć choćby niewielki luz.
W najdrobniejsze szczeliny klej udało się wcisnąć przy pomocy ostrza nożyka introligatorskiego. Wszystkie klejone miejsca należało ścisnąć. Nieduże pęknięcia, czy odstające od szprosów drzazgi ciężkie do ujarzmienia w ściskach stolarskich z powodzeniem przytrzymała papierowa taśma malarska.
Sklejenia wymagał też detal schodów. Na zdjęciu jeszcze przed pozbawieniem go resztek starej farby olejnej.

Pora na stylizację!

Po uprzątnięciu kilku kilogramów (nie ma w tym ani odrobiny przesady!) zeskrobanych warstw farby, drobnych odłamków, wyszczotkowanej mączki i startego pyłu, możliwa była ingerencja w wygląd opracowywanych elementów. Te, w swoim „naturalnym” wydaniu zdominowała rudo – brązowo – żółta dość nasycona kolorystyka. Ze względu na to, że we wnętrzach wykańczanej właśnie kawiarni oraz w nowych pokojach królują nieregularne tynki w odcieniu lekko przełamanej bieli, ceglane posadzki w jodełkę, piaskowiec, bielony dąb i świerk oraz żeliwo, nasze drewniane elementy trzeba było odrobinę ostudzić. 

Na króle oraz detal z toczoną kulą suchym pędzlem nałożona została farba akrylowa. By zapewnić elementom dość wiarygodny wizerunek po stylizacji, malowanie nie objęło wgłębień, wgnieceń i momentów, w których fragmenty drewna uległy ułamaniu. Taki zabieg miał zasugerować, że szara, studząca dotychczasową kolorystykę powłoka była jedną z tych, które nałożono dawno temu i że widoczne ubytki oraz inne niedoskonałości powstały w wyniku użytkowania i starzenia się pokrytych już szarym wykończeniem schodów. Wyschniętą farbę należało przetrzeć grubą wełną stalową i płótnem ściernym, aby naruszyć jej równą warstwę pozwalając przebić się na pierwszy plan temu, co kryło się pod spodem. Dla zabrudzenia świeżego i nieco syntetycznie wyglądającego na tak starym elemencie koloru farby, całość pokryta została cieniutką warstwą brązowej lakierobejcy, tak samo, jak w przypadku stylizacji szafki z posta Lato.

Oczyszczone z zamiarem przerobienia na świeczniki tralki i fragment balustrady otrzymały jedynie cieniutką warstwę bezbarwnego lakieru półmatowego pozwalającego zachować ich wygląd niemal w takim samym, jak surowy stanie. W przypadku pojedynczych tralek odsłonięte drewno, z którego je wytoczono, w zupełności korespondowało barwowo z przeznaczoną im przestrzenią, natomiast balustrada jako eksponat przypominać miała stan zachowania elementów pałacowych wnętrz przed ich gruntowną renowacją.

W przypadku ram okiennych udało się wykorzystać i podkreślić to, co pozostało na ich powierzchniach po usunięciu kolejno: białej, szarej i niebieskawozielonej warstwy farby. Drewno sprawiało wrażenie, jakby cienkie, przypominające akwarele ślady tych odcieni przenikały się i mieszały w różnych proporcjach na każdym z owali. Efekt ten został podbity przez nałożenie warstw farby w możliwie najbardziej odpowiadających oryginałom kolorach. Świeże, cienkie powłoki przetarte zostały po wyschnięciu wełną stalową tak, by odsłonić poszczególne odcienie. Całość zyskała zabezpieczenie w postaci warstwy bezbarwnego lakieru.

Do stylizacji wszystkich elementów użyte zostały dostępne w większości małych i dużych sklepów budowlanych produkty marki Altax – umożliwiające uzyskanie matowej i wodoodpornej powłoki farby Viva Home, odpornej na warunki zewnętrzne Viva Garden i lakierobejce pełniące funkcję patyny.
Róg jednego z dwóch słupków ułamał się w wyniku stoczenia drewna przez szkodniki. Miejsce to zostało wyszczotkowane w celu usunięcia luźnej struktury drewna. Odsłonięty fragment pokryła warstwa bezbarwnego lakieru półmatowego, który po wyschnięciu stał się zupełnie niewidoczny. Zabieg ten posłużyć miał zabezpieczeniu materiału i podkreśleniu charakteru stylizacji.
Chłodny odcień farby akrylowej pozwolił osadzić adaptowane na dekoracje elementy w pałacowych wnętrzach. Farba nakładana była suchym pędzlem, cienkimi, wręcz półprzezroczystymi warstwami.
U szczytu króla, po lewej stronie zdjęcia widać masywne stalowe okucie z miejscem na dwa gwoździe, które nie zostało zdemontowane. Najprawdopodobniej było to miejsce łączenia słupka z pochwytem.
W podobny sposób pomalowany został ozdobny detal schodów. Po lewej stronie zdjęcia widać wyszczotkowany dość spory ubytek, który nie będzie pokryty kolorem.
Widoczne na zdjęciu gniazdo również nie zostanie pomalowane. Element ma sprawiać wrażenie, jakby w szarej, nowo nakładanej kolorystyce funkcjonował już w dalekiej przeszłości. Surowe miejsce zabezpieczone będzie bezbarwnym lakierem.
Wszystkie pomalowane elementy należało przetrzeć wełną stalową dla naruszenia dość równej nowej powłoki farby. Po wykonaniu tego zabiegu na powierzchnie przedmiotów położona została cieniutka warstwa brązowej matowej lakierobejcy pełniącej dwie funkcje: patyny i dodatkowego zabezpieczenia drewna.

Na targach w Paryżu kosztowałyby fortunę!

Jeżeli obserwujecie zagraniczne sklepy z antykami prezentujące swoje zbiory w sieci, z pewnością zauważyliście, jak wysokie ceny osiągają podobne do tych wyciągniętych z przypałacowego garażu rzeczy.

• drewniane drzwi ze stodoły – od 1.300 do 3.500 dolarów;

• drewniane czapy, daszki, szczyty słupków balustradowych –  od 220 do 1.400 dolarów;

• dziewiętnastowieczna francuska rama okienna ze szprosami, wysokość 120 centymetrów – 540 euro;

• postarzany toczony z drewna świecznik – 1.245 dolarów/para;

• fragment balustrady z trzema tralkami – 550 euro;

To jedynie drobna część tego, co spotkać możecie na francuskich, włoskich czy angielskich portalach aukcyjnych specjalizujących się w sprzedaży antyków. Obiekty te wyglądem i stanem zachowania drewna właściwie nie odstają od wyposażenia pałacu w Kamieńcu pochodzącego z końca XVIII stulecia. Można zastanawiać się, po co komu takie na pół spróchniałe graty. Ja tego typu elementy, których w swoich zbiorach mam całkiem sporo, traktuję jak pierwszej klasy poradniki do postarzania nowych mebli i źródło wiedzy o dawnym rzemiośle zawartej w zbitych lub sklejonych kawałkach drewna. Przecież każdą z tych rzeczy sto, dwieście albo trzysta lat temu opracowywał człowiek. Z moim zamiłowaniem do starych przedmiotów to także unikatowe ozdoby wnętrz, jakie można sobie wyobrazić. Jestem pewien, że przedmioty, o których mowa w tym wpisie stanowią dla Gospodarzy Pałacu Kamieniec dodatkowo niezwykłe pamiątki będące świadkami historii odkrywanych w procesie renowacji budynku na podstawie listów, fotografii i wspomnień potomków dawnych właścicieli. 

Zauważcie, że choć cały proces, który opisuję i pokazuję Wam na zdjęciach, złożony był z naprawdę niesamowicie prostych kroków, a użyte narzędzia i wykorzystane preparaty takie jak farby i lakiery dostępne są w większości małych i dużych sklepów budowlanych, udało się uzyskać naprawdę świetne efekty! Forma starych elementów w połączeniu z bardzo mocno wyeksponowaną strukturą drewna składającą się w dużej mierze z niedoskonałości robi naprawdę ogromne wrażenie i czyni je prawdziwymi unikatami. Wyciągnięte zaledwie kilka dni wcześniej rozlatujące się strzępy pałacowej stolarki wymagały zabezpieczenia przed drewnojadami i pozbawienia zamienionych w pył fragmentów. Wydobyte spod grubych warstw farby drewno przeszło stylizację mającą na celu podkreślenie jego charakteru i kolorystyczne osadzenie go w pałacowych wnętrzach, tak by dyskretnie ozdabiało je swoją unikatową formą.

Wszystkie zaplanowane dla przedmiotów z pałacowego skarbca operacje udało się wykonać na czas. Ramy okienne trafią teraz do szklarza, który wstawi w nie postarzane lustrzane tafle. Tralki i króle odwiedzą zaś zakład miejscowego stolarza związanego od lat z pałacem, gdzie zyskają idealnie równe podstawy oraz – w przypadku króli mających zostać lampami – kanały do przeprowadzenia przewodów. Balustrada będąca najmniej zmienionym elementem czeka na wyeksponowanie w ukazującej bogatą historię Pałacu Kamieniec przestrzeni wystawowej, a stanowiący dekorację detal schodów z toczoną kulą od razu trafił na swoje miejsce przy kawiarnianym portalowym kominku z piaskowca, nad którym zawiśnie także jedno z pięciu luster. Efekty prac zobaczycie niebawem, ja nie mogę się już doczekać! 

P.

Podziękowania dla marki Altax za zapewnienie wszystkich niezbędnych preparatów do zabezpieczenia i stylizacji drewna.

Zdjęcia: Katarzyna Hutna, Dawid Szczepański, Paweł Machomet

Detal fragmentu balustrady tuż po wyjęciu z pałacowego garażu…
…i po zatruciu preparatem owadobójczym, przeszlifowaniu drobnym papierem ściernym oraz pokryciu warstwą półmatowego bezbarwnego lakieru. W takim wydaniu balustrada stanie jako eksponat na wystawie poświęconej historii Pałacu Kamieniec.
Będący niegdyś detalem węzła ważących cztery tony schodów element ozdobi wkrótce pałacowe wnętrze.
Zobaczcie, jak wiele drobnych detali tworzy powierzchnię tego fragmentu schodów. Nałożona na całość, przetarta i „przybrudzona” patyną z lakierobejcy farba pozwoliła wpisać element we wnętrze pałacowej kawiarni, nie ujmując mu niczego z jego starego wyglądu.
Jedna z ram okiennych znaleziona została w pałacowym garażu ze wstawionymi niedawno (sądząc po wykorzystanym w tym celu silikonie) lustrami. Pozostałe cztery po pozbawieniu szyb, oczyszczeniu, sklejeniu i stylizacji czekają na wizytę u szklarza.
Detal wystylizowanej ramy okiennej z widocznymi przenikającymi się ciepłymi i zimnymi odcieniami szarości. Efekt udało się uzyskać, przecierając wełną stalową trzy cienkie warstwy farby nałożone jedna na drugą. W miejscach najbardziej wysuniętych i na kantach szprosów spod barwnych powłok przebija rysunek drewna.
Czekające na wizytę w zakładzie stolarskim króle. Zwróćcie uwagę na to, że narożnik jednej z podstaw, który w wyniku stoczenia drewna przez szkodniki odpadł, nie został uzupełniony. Po wyszczotkowaniu zalegających w nim resztek mączki, fragment ten otrzymał warstwę bezbarwnego lakieru, a nałożona na całość biała powłoka farby ominęła go. W tle dwie ramy okienne: jedna z przewagą ciepłego odcienia szarości, druga – znaleziona z lustrami – w zimnej tonacji.
Króle w detalu. Spod nowo położonej jasnej powłoki farby przebijają resztki starych warstw oraz rysunek drewna. Pęknięcia będące wynikiem rozsychania się materiału również zostały wyeksponowane. Wszystkie te niedoskonałości świadczyć mają o wieku elementów.

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Używamy plików cookie, aby usprawniać korzystanie z naszej strony. Przeglądając tę stronę, zgadzasz się na naszą politykę wykorzystywania plików cookie.