Blog

Malowana Sekretera

Zdarza Wam się przynosić do domu stare meble, które później z braku Waszego czasu w nieskończoność stoją i stoją nietknięte? Biedermeierowską sekreterę,  o której napiszę Wam w tym poście, znalazłem kiedyś na targu staroci. Spodobała mi się jej forma, obłe szuflady, zachowane dekoracyjne kluczynki, prawdziwie wiekowe niszczejące drewno łączone starymi stolarskimi węzłami i to, że nie można było dostać się do górnej części, bo kluczyk do niej zaginął dawno temu… 

Czułem, że tajemnicza nadstawka nie jest jedynie pudłem z uchylanymi drzwiczkami i po – niestety – wyłamaniu fragmentu drewna w jej górnym blacie, który już wcześniej ktoś próbował nacinać piłą, by dostać się do wnętrza, okazało się, że miałem rację. Środek skrzyni podzielony był na półeczki i zawierał jedną szufladkę z dekoracyjnym frontem. Bardzo nie chciałem kaleczyć powierzchni blatu, ale wcześniejsze bezowocne próby otwarcia zamka zabrały mi tydzień. Po jego wyjęciu i rozbrojeniu zobaczyłem, że ilość zapadek i blaszek, które poruszał dawniej oryginalny klucz, tworzyła prawdziwie zaawansowaną maszynerię, a moje sposoby na wsuwki, zagięte druciki i pęki rozmaitych starych kluczy modyfikowanych na bieżąco prostymi narzędziami do metalu okazały się całkowitą amatorszczyzną. No cóż.

Wszystkie zewnętrzne powierzchnie sekretarzyka wykończone były czymś w rodzaju mazerunku, czyli malowanej imitacji rysunku drewna stosowanej dawniej, by zastąpić droższe szlachetne okleiny naturalne. Mebel nadawał się do gruntownej renowacji, którą zdążyłem już sobie zaplanować uwzględniając całkowite oczyszczenie drewna, wymianę prowadnic, zamków, dosztukowanie kluczynek, uzupełnienie ubytków… Ze względu na masę innych obowiązków, nie byłem jednak w stanie tego wszystkiego zrealizować, a w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że sekretarzyk przydałby mi się już teraz. Postanowiłem więc opracować go w inny sposób na tyle, by można było go używać, a jednocześnie – dysponując w przyszłości nadmiarem czasu – odrestaurować zgodnie z wielkimi planami. Zapraszam na post!

Przygotowanie

Przed rozpoczęciem jakiegokolwiek działania, całą sekreterę bardzo dokładnie nasączyłem preparatem biobójczym, by wyeliminować toczące drewno owady i zapobiec pojawieniu się ich larw.

Do umycia oraz odtłuszczenia całości wykorzystałem preparat Omniclean marki Autentico® i z pomocą ryżowej szczotki bardzo dokładnie wyszorowałem wszystkie powierzchnie. Samo usunięcie brudu z surowych wnętrz szuflad, czy korpusu bazy spowodowało, że drewno momentalnie zaczęło zachwycać swoją strukturą i powstałymi na przestrzeni lat ubytkami, przebarwieniami i przetarciami.

Mazerunek, o którym napisałem Wam wyżej zachowałem. Był on w naturalny i unikatowy sposób spękany, powycierany oraz spatynowany stanowiąc przez to pierwszorzędną bazę do dalszych etapów pracy. Największe otarcia i odpryski pokryłem bezbarwnym woskiem, nakładając go pędzlami artystycznymi. Po co? Dowiecie się później!

Pamiętaj o detalach!

Tak, tak! Choć jeszcze nie położyłem koloru ani wosku, pamiętałem o tym, żeby już teraz zadbać o kilka drobiazgów. Wszystkie obicia, rysy i ubytki podzieliłem na takie, które powstały przez lata użytkowania mebla i te, które są wynikiem na przykład rozcięcia i wyłamania kawałka blatu, czy nieprawidłowego transportu mebla – te drugie wypełniłem szpachlówką do drewna.  Zeszlifowałem także zacieki i plamy ze starej farby. Odkręcenie drzwiczek nadstawki, umożliwiło mi z kolei usunięcie brudu ze szczelin, które w przypadku pracy bez demontażu byłyby niemal zupełnie niedostępne.

Malowanie

Na stronie internetowej jednego z amerykańskich vintage store’ów oferujących oryginalne dziewiętnastowieczne meble i dodatki toskańskie, znalazłem kilka inspiracji w kwestii wykończenia, a właściwie tymczasowego tuningu i podkręcenia mojej sekretery. Szczególną uwagę zwróciłem na (oryginalnie zachowaną!) orzechową szafkę z roku ok. 1800, która choć wykonana z pięknego drewna, pokryta była co najmniej kilkoma warstwami ciemnej, prawie czarnej farby. Rozsiane na niej mniejsze i większe odpryski pozwalały zauważyć prześwitujące gdzieniegdzie orzechowe drewno. To jest to! – pomyślałem i do pomalowania zewnętrznych partii korpusów, blatów oraz frontów szuflad wybrałem atramentowoniebieski Sailors Blue z palety kredowych farb Autentico® Vintage, którego trzy warstwy położyłem pędzlem, starając się nie pilnować kierunku, w którym był prowadzony. Wyobrażałem sobie, że najzwyczajniej odmalowuję starą szafkę, dlatego że źle wygląda, a ja nie mam przy tym zbyt wiele czasu, ani – tym bardziej – wyczucia. Moim celem było zamarkowanie efektu sugerującego, że mebel był wykorzystywany na przykład w domu na wsi i nie stanowił elementu wyposażenia wytwornego salonu. Każde kolejne malowanie na przestrzeni upływających lat miało jedynie ukryć jego powstające na co dzień niedoskonałości.

Farba stworzyła jednolitą barwną powłokę, którą w kolejnym kroku musiałem nieco naruszyć, żeby dopasować ją do mojego mebla. Napisałem wcześniej o tym, że niektóre miejsca  jeszcze przed malowaniem pokryłem bezbarwnym woskiem. Dzięki temu wystarczyło przetrzeć powierzchnię bawełnianą szmatką, by farba dosłownie ześlizgnęła się z zawoskowanych partii i odsłoniła oryginalnie powstałe stare odpryski. Sprytne, prawda? Oprócz tego, podobnie jak podczas stylizowania innych mebli, starałem się wytrzeć farbę w miejscach, gdzie byłaby ona narażona na największe zniszczenie, gdyby rzeczywiście pokryto nią sekretarzyk sto lat temu.

Woskowanie

Przetarte warstwy farby wymagały utwardzenia, ale także wizualnego osadzenia w klimacie, postarzenia. Czysta barwa podana razem z odpryskami i wytarciami nie wyglądała przekonywająco. Obie kwestie rozwiązałem wykorzystując brązowy wosk Autentico® nakładany pędzlem i wycierany bawełnianą szmatką. W miejsca takie jak ramka drzwiczek nadstawki, detale na ścinanych kantach i kluczynki wciskałem nieco więcej wosku, stwarzając po starciu nadmiaru efekt nagromadzonego przez dekady zalegającego nalotu.

Gotowe!

Prawdziwa, żmudna i długotrwała renowacja sekretery jest tak naprawdę ciągle przede mną, ale to, co udało mi się zrobić z nią w zaledwie kilka dni, by była gotowa do użytku, znacznie ją odmieniło, choć pozostała osadzona w rustykalnym i pełnym niedoskonałości charakterze. Ukrycie starych powłok pod atramentowoniebieskimi wystylizowanymi warstwami farby sprawiło wrażenie jakby odsłonięte niewielkie fragmenty mazerunku były naturalną okleiną. Zmycie brudu z drewna w szufladach wypchnęło na pierwszy plan jego unikatową starą strukturę. By nadać sekretarzykowi nieco szlachetności, zdecydowałem się detal w postaci lnianych chwostów zrobionych z dratwy, które zwykle spotykane w tego typu meblach są bardzo dekoracyjne i zdobione. Moje mają najzwyczajniej współgrać z wnętrzem domu na wsi.

Paweł

Narzędzia i materiały, które wykorzystałem:

  • preparat Autentico® Omniclean
  • farba kredowa Autentico® Vintage Sailors Blue
  • Autentico® wosk bezbarwny
  • Autentico® wosk brązowy
  • Autentico® pędzel 1″ do malowania i nakładania wosku
  • bawełniane płótno do przecierania
  • różnej wielkości pędzle artystyczne do woskowania odprysków
  • szpachlówka do drewna
  • szczotka ryżowa do szorowania szuflad
  • szlifierka i papier ścierny do usunięcia starych plam po farbie
  • lniana dratwa do zrobienia chwostów

ZapiszZapisz

ZapiszZapisz

ZapiszZapisz

ZapiszZapiszZapiszZapiszZapiszZapisz

ZapiszZapisz

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.