Blog

Cerkiewny świecznik i farba kredowa

Wstęp

Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek będę pokazywał na swoim blogu farby kredowe. Za każdym razem, gdy widziałem jak na szybko można pomalować nimi WSZYSTKO – szczególnie meble – jak leci, po starych lakierach, politurach i łuszczących się emaliach, postanowiłem omijać tę technikę szerokim łukiem i bardzo szybko zaliczyłem “kredówki” do modnych i niewartych uwagi gadżetów instant dla wygodnych. Trzymałem się tego aż do chwili, gdy przy okazji prowadzenia grudniowych warsztatów w Gdańsku, poznałem Agnieszkę i Maćka z Chalk House, reprezentantów marki Autentico w Polsce. To od nich dowiedziałem się, że – owszem – ten rodzaj farby przez swoją bardzo dobrą przyczepność reklamowany jest przez wielu innych producentów jako cudowny środek do stosowania na różne powierzchnie, ale w rzeczywistości nie do końca jest to głównym atutem specyfiku. Żeby móc się o tym przekonać, do przetestowania – oprócz fachowych wskazówek – dostałem produkty Autentico oparte na recepturze z XVII wieku, przeznaczone do stosowania w profesjonalnej renowacji mebli, rzeźb a nawet zabytkowych wnętrz! Z tak zaktualizowaną bazą informacji (i kiełkującymi w głowie pomysłami) odkryłem te farby na nowo.

Na pewno jesteście ciekawi, co udało mi się dzięki nim zrobić, więc postów poświęconych farbom kredowym pojawi się tutaj kilka. Mam nadzieję, że będą dla Was zupełnie zaskakujące! Zdradzę jedynie, że choć zakwalifikowałem je wszystkie do kategorii zrób to sam, nie będą to typowe poradniki! Pierwszy w kolejce jest staruteńki cerkiewny świecznik, którego wylicytowaniem za dziewięć złotych pochwaliłem się kilka lat temu na Facebooku. Czy naprawdę stał kiedyś w cerkwi? Nie mam pojęcia. Przyjechał do mnie z południowego wschodu Polski, a jego stan był wystarczający, by uwierzyć w to, że na pewno przetrwał bardzo długie lata. Dlaczego zająłem się nim dopiero teraz?

Zapraszam na post!

Kiedy odnawiam meble zdarza się, że nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli. W tej chwili mam za sobą sporo realizacji, które wymusiły na mnie rozwiązanie kilku problemów, co każdorazowo okazywało się bardzo pouczające. Gdy stałem się szczęśliwym posiadaczem zabytkowego świecznika, miałem za sobą zaledwie rok lub dwa prowadzenia bloga i wiele rzeczy było dla mnie najzwyczajniej nowych. Moje znalezisko planowałem odnowić na błysk i w tym celu zmyłem z niego wszystkie warstwy bardzo organicznie wyglądającej ciemnej farby, nasączyłem preparatem biobójczym, a następnie poprosiłem miejscowego stolarza o skopiowanie nóżek według tych oryginalnych, które były tak przeżarte przez robactwo, że z ledwością utrzymywały ciężar przedmiotu. Sam trzon był także niemal w całości jednym wielkim labiryntem korytarzy z sypiącą się mączką. Zapomniałem o tym w chwili, gdy nowe nóżki przymocowałem na klej poliuretanowy, który w kilku miejscach delikatnie rozsadził drewno… Stuknąłem się w głowę, zniechęciłem i zostawiłem to.

Do świecznika wróciłem po trzech latach zainspirowany przez Agnieszkę i Maćka. Słuchając o wykorzystywaniu farb kredowych do odtwarzania wyglądu zabytkowych przedmiotów, był on jedną z pierwszych rzeczy, które nasunęły mi się na myśl kiedy zastanawiałem się, co nowego mogę zrobić. Ze swoimi niedoskonałościami i moją wizją tchnięcia w niego nieco równie niedoskonałego, ale barwnego życia, wydawał mi się świetnym materiałem do kredowego debiutu. Zmotywowany do działania czułem, że nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, zostanie mi praktyczna wiedza.

 


Inspiracja

Nie wiedziałem jak mój drewniany świecznik wyglądał w czasach swojej świetności. Gdy go dostałem był bardzo ciemny, prawie czarny, ale zmywając stare powłoki, widziałem ślady innych kolorów pod spodem. Musiałem więc poszukać kilku inspiracji, żeby jak najlepiej osadzić go w “klimacie”. Obejrzałem masę zdjęć starych drewnianych ołtarzy i figur w polichromii. Spędziłem kilka nocy na oglądaniu eksploracji opuszczonych kościołów i dworów. Dowiedziałem się – zasugerowany informacjami od poprzedniego właściciela – że cerkiewne kolory to symbole: niebieski związany jest z Matką Boską i Archaniołem Michałem, zielony z Duchem Świętym, brązowy poświęcony jest męczennikom, rzadko stosowany czarny symbolizuje między innymi śmierć, złoto natomiast nawiązuje boskiej światłości. Dzięki tym wiadomościom wyobraziłem sobie, że świecznik będzie wyglądał tak, jakby miał dopiero zostać poddany renowacji, a jego powierzchnia składać się będzie z drobnych detali wskazujących na to, ze skrywa w sobie bardzo długą historię.

Zaczynamy

I

Do zrealizowania pomysłu wybrałem trzy według mnie najbardziej współgrające i poniekąd nawiązujące do cerkiewnej symboliki kolory: wpadający w fiolet szary Thunder Sky, jasny zielony zbliżony do miętowego Poetic oraz idący w stronę niebieskiego, ciemny turkus Byzantine. Wyobraziłem sobie, że uzyskam w ten sposób realistyczny efekt odmalowywania świecznika na niekoniecznie ten sam kolor na przestrzeni ubiegłych lat. Każdy z kolorów nałożyłem kolejno (po jednej warstwie) wykorzystując do tego płaski pędzel artystyczny z włosiem zbliżonym sprężystością do pędzli dedykowanych farbom kredowym (niestety, najmniejszy z nich był zbyt szeroki do wygodnej pracy przy tak niewielkim gabarycie).

Farbę nakładałem prosto z puszki energicznymi i krótkimi ruchami w różnych kierunkach. Po raz pierwszy nie malowałem wzdłuż usłojenia, wyjaśnię Wam później dlaczego 🙂

 

 

 

II

Po nałożeniu dwóch kolorów – musiały schnąć godzinę każdy – w trzech miejscach, w których podczas oczyszczania drewna w 2013 roku zauważyłem złote fragmenciki, położyłem małym pędzelkiem pastę pozłotniczą na bazie wosku pszczelego, kupioną kiedyś w sklepie plastycznym. Ze względu na to, że musiała ona utwardzać się przez kolejne 24 godziny,  dalsze etapy pracy wstrzymałem do następnego dnia. Złocone miejsca nie były wcześniej malowane kolorami, omijałem je, żeby pasta lepiej się trzymała.

III

Trzeci kolor – Byzantine, nakładałem tak samo jak dwa poprzednie z tą tylko różnicą, że pokryłem całość dwukrotnie, w tym także złocone dzień wcześniej partie. Ze względu na to, że nie wypełniłem ubytków i wszystkie niedoskonałości postanowiłem zachować jako znak pozostawiony przez upływający czas, ta ostateczna warstwa farby jest najciemniejsza. W ten sposób zmniejszyłem też nieco kontrast między jej barwą, a mrowiem niemal czarnych punkcików na powierzchni świecznika.

IV

Świecznik z naniesionymi wszystkimi kolorami wymagał teraz najtrudniejszego – musiałem zetrzeć je w taki sposób, by stworzyć autentycznie wyglądającą strukturę. Najłatwiej jest to zrobić drobnym papierem ściernym. Wystarczy trzeć pod kątem 45 stopni. Ja natomiast wróciłem wyobraźnią do moich inspiracji. Wydawało mi się, że świecznik musi mieć ubytki kolorystyczne powstałe w wyniku trwającego sto lat przenoszenia, przestawiania, obijania o coś, przecierania, mycia… Wziąłem więc wiadro z ciepłą wodą i kawałkiem mokrego płótna zacząłem zmywać farbę odsłaniając następujące po sobie warstwy i drewno. Wytarłem też zamalowane na niebiesko złocenia, pozostawiając resztki farby w szczelinach i wgnieceniach.

V

Lśniące złocone fragmenty wymagały spatynowania. Żeby stworzyć efekt nalotu i nagromadzenia brudu w ich zakamarkach, pomalowałem je farbą metaliczną Autentico w kolorze starego złota.

VI

Czyste i żywe kolory, choć powycierane, ciągle nie miały starego charakteru. Zdecydowanie wymagały tego, co zaplanowałem na koniec. Za pomocą pędzla dedykowanego farbom kredowym nałożyłem na cały świecznik brązowy wosk do patynowania, którego jedna warstwa spowodowała, że wszystkie barwy nieco pożółkły i “siadły” tak, jak chciałem. W szczeliny wcisnąłem go nieco więcej, żeby stworzyć wrażenie nagromadzonego przez lata nalotu. Dzięki wcześniejszemu malowaniu dość gęstą farbą krótkimi pociągnięciami pędzla w wielu kierunkach, na powierzchni drewna wytworzyła się struktura, która w połączeniu z woskiem ujawniła sieć drobnych rysek podbijających efekt postarzania. Wosk był suchy w dotyku już po niecałej godzinie, ale całkowite utwardzenie nastąpiło dopiero po dwóch tygodniach. Jeśli chcielibyście uzyskać na woskowanej powierzchni satynowy połysk, możecie ją wypolerować kawałkiem miękkiej tkaniny. Ja zdecydowałem pozostawić wosk matowy i pozwolić mu “wyświecić” się w niektórych miejscach przez przenoszenie, czy odkurzanie. Na ten efekt będę jednak musiał odrobinę poczekać!

Koszt materiałów

farby kredowe Autentico Vintage (kolory nakładane w kolejności: Thunder Sky, Poetic, Byzantine)– 75zł/500 ml

farba metaliczna Old Gold Autentico  – 48zł/100 ml

brązowy wosk do patynowania Autentico – 45zł/375 ml

pędzel Autentico 1″ – 45zł/szt.

zestaw pędzli artystycznych do farb olejnych – 40zł/kpl.

pasta pozłotnicza na bazie wosku pszczelego – 8zł/20 ml

Warto pamiętać!

Dzięki współpracy z Agnieszką i Maćkiem z Chalk House, marka Autentico wspiera prowadzone przeze mnie warsztaty odnawiania mebli, na których będziecie mogli wypróbować produkty wykorzystane podczas tworzenia tego posta. Aktualne terminy warsztatów znajdziecie tutaj.

Jeśli samodzielnie odnawiasz mebel i coś sprawia Ci problem, napisz do mnie! Przyślij wiadomość e-mail ze zdjęciami, a na pewno spróbuję Ci pomóc. Najciekawsze pytania opracuję i opublikuję w formie postów.

 

 

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.