Blog

Sześć razy wintydż!

Nie przepadam za kompletami krzeseł, szafek, czy innych grup jednakowych mebli. Mam na myśli ich odnawianie. Zanim zobaczę efekty kolejnych etapów swojej pracy, muszę przebrnąć kilka razy przez to samo: szlifowanie, malowanie itd. Cierpliwość niezbędną do odnawiania staroci trzeba wtedy mnożyć 🙂 Tym razem było inaczej.

Sześć krzeseł, z których każde ma inną formę i pochodzi z innego miejsca: trzy znalezione na śmietnikach (skoczek, ze sklejkowym oparciem i z czerwonym siedziskiem), dwa na pchlich targach (ciężkie art déco oraz lekkie Typ GFM-104 projektu Edmunda Homy z drewnianym pełnym oparciem) i jedno (ze szczebelkami), które dawno temu dostałem od znajomej. Pojawił się odważny pomysł, żeby stworzyć z nich jeden zestaw do jadalni, która w stonowanych barwach, potrzebowała ożywienia i oryginalnego elementu, przyciągającego uwagę domowników i ich gości.

Kiedy ustawiłem wszystkie krzesła obok siebie, pomyślałem, że nie będę z nimi wiele kombinował. Wybarwienie drewna pozostanie oryginalne, natomiast na elementy tapicerowane dobiorę jedną, ale pasującą do wszystkich form tkaninę.

Pracę jak zawsze zacząłem od demontażu. Starałem się porozkładać krzesła na jak najdrobniejsze części, żeby dokładnie je wyszlifować. Niektóre z nich rozsypały się same, inne miały mocne i stabilne połączenia – nie rozbijałem ich na siłę, by uniknąć popękania drewna. Niemałym problemem okazały się śruby łączące elementy konstrukcji takie jak siedziska, czy oparcia. Stojący długi czas przy śmietniku skoczek wymagał prawie dziesięciu godzin prób, żeby wyjąć z niego wkręty. Z części tapicerowanych wydłubałem całe mnóstwo zardzewiałych zszywek i gwoździ. Dokładnie usunąłem stare i kruszące się pianki, zostawiłem jedynie sklejkowe formatki, które na spodach miały jeszcze fabryczne naklejki (wszystkie zostały zachowane na swoim miejscu w niezmienionym stanie).

Z oczyszczeniem drewna nie było większych kłopotów. Używałem szlifierki oscylacyjnej ze znacznie ułatwiającym pracę systemem bezpyłowym. Powłoki wykończeniowe były cienkie, wytarte i niemal same odpadały. Większą trudność sprawiały przebarwienia po zaciekach, plamy brudu itd. Ich usunięcie wymagało poświęcenia dodatkowych godzin, ale udało się 🙂 W czasie pracy okazało się, że wspomniane wyżej krzesełko z czerwonym siedziskiem, wyglądające na polakierowane bezbarwnie było…ciemnobrązowe! Pokazały to fragmenty ukryte przed działaniem słońca. Oszlifowane drewno miało drobne ubytki i pęknięcia, które skleiłem i wyretuszowałem masą akrylową.

Części połączyłem klejem w stabilne konstrukcje i mogłem je na nowo wybarwić. To etap, który bardzo lubię. Bejca wyciąga rysunek drewna, ale też i wszystkie ślady jego starości, pokazujące że mamy do czynienia z kawałkiem historii 🙂 Im dokładniej oczyszczone drewno, tym lepszy efekt – nie ma co się spieszyć. Ze względu na to, że każde z krzeseł było inne, powstało w innych latach, służyło w innych warunkach i po okresie swojej świetności przechowywano je inaczej, bejca wyglądała różnie. Starałem się , by wybarwienie było mniej więcej takie samo. Ustawienie koloru zajęło mi trzy lub cztery dni. Wszystkie konstrukcje zabezpieczyłem na końcu bezbarwnym satynowym lakierem, uzyskując wszędzie jednakowy delikatny połysk.

Na elementy siedzisk przykleiłem nową piankę poliuretanową. Krzesło ze sklejkowym oparciem i toczonymi nóżkami dostało dodatkowo warstwę cienkiej owaty, która umożliwiła precyzyjniejsze wymodelowanie jego kształtu. Tapicerkę uszyłem z tkaniny w cytrynowo-szarą jodełkę, kojarzącą się z meblami z lat 60. czy 70. Jej geometryczny i lekki wzór pozwolił zagrać pierwsze skrzypce zróżnicowanym formom, a świeży kolor dodał im życia. Obite części przymocowałem do wcześniej sklejonych, zabejcowanych i polakierowanych krzeseł. Użyłem w tym celu nowych wkrętów, stare nie nadawały się już do niczego.

Choć krzesła tworzące zestaw mają całe mnóstwo różnic, starałem się znaleźć im cechy wspólne: wykończenie drewna, taki sam kolor w grupie „orzechowej” i „naturalnej” oraz obicie. Wszystkie pochodzą z przeszłości i wszystkie posłużą przez kolejne lata. Dzięki pozostawieniu ich oryginalnych wybarwień, całość jest asymetryczna, z cięższymi i lżejszymi punktami, które z pewnością wprowadzą dynamikę i ciekawie zagrają we wnętrzu, dla którego zostały odnowione.

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.