Blog

Orzechowa witrynka

Dzwoni telefon:
– Jest jakiś mebel. Półki ma. Śrubokręty tam trzymam i inne takie.
– Ile?
– Flaszkę postawisz i się dogadamy. Jak nie to na opał będzie, bo to drewno, a zima idzie.
– Już jadę!

Stara witryna wyniesiona z zawalonego wiejskiego domu. Ocalała jako jeden z nielicznych mebli. Trafiła do stodoły z dziurawym dachem, gdzie przez dwa lata stała na gołej ziemi i służyła jako szafa na narzędzia. Szybko jednak zniszczyła ją wilgoć, weszła pleśń, szyby w drzwiach nadstawki zostały wybite. Miejscami przebijał piękny niezniszczony fornir i właśnie to zadecydowało, że postanowiłem coś zrobić.

Mebel przywiozłem do domu na przyczepce. Okazało się że ma nawet piękne nóżki, których nie widziałem wcześniej, bo były niemal w całości zatopione w ziemi. Oczywiście przy próbie załadunku nóżki zostały poodrywane, trzeba je było – po prostu – wykopywać.

Pierwszy miesiąc upłynął na suszeniu. Dopiero później zaczęła się praca.

To była moja pierwsza taka duża rzecz. Postanowiłem, że spróbuję wycisnąć z tego mebla co tylko się da. Trochę się bałem, ale zabrałem się za zdejmowanie starych czarnych lamówek, zapełnianie ubytków. Nie obyło się bez użycia środków biobójczych – to pozwoliło wyeksmitować pleśń i wilgoć, przy okazji zniknął też niezbyt elegancki zapach ze środka. Na całe szczęście mebel był wykonany bardzo solidnie. Pod fornirem były jeszcze dwie warstwy okleiny z tego samego gatunku drewna. Postanowiłem więc pokazać to na blacie – zerwałem resztki tego co zostało i odsłoniłem to, co było pod spodem. Udało mi się usunąć stary klej i wypolerować powierzchnię tak, że po przejechaniu palcem słychać było pisk 🙂

Fornir na dolnych drzwiczkach i bokach był nienaruszony, został więc delikatnie wyczyszczony z resztek warstw, które go zabezpieczały. Podobnie było z nadstawką. Resztki forniru zostały zdjęte jedynie z ram drzwiczek – nie naklejałem nic nowego, bo wtedy nie miałem pojęcia jak to zrobić, nie chciałem zepsuć.

Problem pojawił się przy nóżkach. Kształty nietypowe, a drewno zeżarte tak, że można było je zgnieść w dłoni jak gąbkę. Posklejałem to co się zachowało i poprosiłem o pomoc miejscowego stolarza. Powiedział, że wie o co chodzi, ale nie ma takich narzędzi. Podjął się jednak wykonania kopii, które zajęły mu dwa tygodnie. Efekt był powalający, bo elementy zostały odtworzone ręcznie tak, że odjęło mi mowę jak je zobaczyłem – mistrzostwo świata.

Mosiężne okucia wystarczyło jedynie lekko wyczyścić, żeby odzyskały dawny blask. Wiecie czym to zrobiłem? Keczupem! Jeśli nie wierzycie, spróbujcie sami!

Cały mebel zdecydowałem się zabejcować na orzechowy kolor. Planowałem coś jaśniejszego, ale drewno miało sporo przebarwień, nóżki były zupełnie nowe i nie wyglądałoby to zbyt dobrze. Bejca, którą użyłem wyrównała różnice. Witryna przeszła jeszcze ostateczne polerowanie i została zawoskowana, co dodało jej pięknego połysku i zdecydowanie ożywiło. Na koniec drzwi nadstawki zostały oszklone.

Mimo że mebel nie wygląda dokładnie tak, jak lata temu to z pewnością odzyskał swój urok. W punkcie wyjścia przypominał bardziej materiał na opał, niż użytkową formę. Nie jest wielki, nie dominuje w pomieszczeniu, w którym stoi. Jego obecnym zadaniem jest teraz przechowywanie porcelanowej zastawy. Praca (i nauka!) zajęła mi pół roku, ale myślę, że było warto 🙂

 

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.