Blog

Kto nie zna Liska, ręka do góry!

Na myśli mam oczywiście popularny fotel typu 300-190 z lat siedemdziesiątych (projektant arch. H. Lis), którego cztery egzemplarze stanowiące pamiątkę po babci moich znajomych miałem przyjemność specjalnie dla nich odświeżyć. 

Fotele stanowiły komplet, wyglądały identycznie, ale niestety, nie wiem skąd pochodzą. Po naklejkach produkcyjnych zostały tylko strzępy i plamy kleju. Myślałem, że odnowienie tych mebli będzie dość proste, bo mimo że wcześniej nie zajmowałem się nimi, kilka osób robiło je na moich warsztatach. Wiedziałem więc co siedzi w środku i jak podejść do poszczególnych etapów pracy.

Każdy z foteli demontowałem osobno. Ramy siedzisk i stelaże opisywałem kolejno w niewidocznych miejscach, żeby mieć pewność, że skręcam później  elementy konkretnego liska. Ku mojemu zdziwieniu śruby udało mi się wyjąć bez użycia siły (pewnie niektórzy z Was wiedzą co to znaczy zastana, albo krzywa śruba). Okucia z każdego fotela zapakowałem osobno i też podpisałem. Wszystkie pianki i pasy tapicerskie powędrowały do śmieci. Czyste ramy złożyłem w jedno miejsce i zabrałem się za rozkładanie szkieletów. Dość dobrze się trzymały, więc żeby je rozbić użyłem gumowego młotka i… po pierwszym stuknięciu fragment podłokietnika przeleciał mi przed oczami. Dlaczego? Każde z połączeń stelaża miało wbite jeden lub dwa gwoździki z uciętymi łbami – dla stabilności. Zaczęły się schody. Żeby wyjąć te szpilki musiałbym rozwiercić sporo materiału dookoła. To bez sensu. Miałem więc dwa wyjścia: rzucić to… lub uzbroić się w cierpliwość i czyścić drewno na stelażach w całości. Zgadnijcie co wybrałem. Masa spotykających się kierunków, trudno dostępne zakamarki w łączeniach, akrobatyka! Jakby tego było mało, po raz pierwszy miałem taki problem z odsłonięciem drewna! Lakier udało mi się opalić i ściągnąć ręcznymi cyklinami w trzech kształtach, ale bejca (?) która była pod spodem wymagała szlifowania. Możecie nie wierzyć, ale doczyszczenie tych czterech stelaży zajęło mi dwadzieścia dni! Poważnie! Pozbawione powłok lecz przebarwione drewno pokryłem później dwiema warstwami ciemnej bejcy. Pozostawienie stelaży w naturalnej barwie nie byłoby najlepszym pomysłem, bo plamy na buku rzucałyby się w oczy. Orzechowy kolor nieco je ukrył i wtopił w strukturę. Po raz pierwszy zdecydowałem się na to, by zabezpieczyć drewno lakierem z pigmentem. Pomyślałem, że jeśli dążę do osiągnięcia ciemnego wybarwienia, to lakier też może mi w tym pomóc. Dopasowałem więc specyfik w podobnym do bejcy kolorze i nieco podbiłem jego głębie kilkoma kolejnymi warstwami.

Siedziska nie sprawiły mi na szczęście kłopotów. Nabiłem na nie jutowe pasy, które naprężałem z pomocą drewnianego klocka. Przybijałem je dość gęsto długimi zszywkami. Podobnie jak w oryginalnej wersji, w miejscach, w których taśmy były przymocowane do drewna, podłożyłem kawałki tektury modelarskiej. Na tak przygotowane ramy przykleiłem piankę poliuretanową w dwóch gęstościach: cięższą i sztywniejszą na spód siedziska i oparcie oraz dodatkowo lżejszą warstwę znów na siedzisko. Całość obiłem puszystą otuliną wyrównując tym samym drobne nierówności.

Dawniej myślałem, że jak uwypuklę bryłę siedziska, dodam więcej wypełnienia, żeby było „na tłusto”, będzie lepiej. Liski starałem się zrobić dokładnie tak, jak dawniej, czyli geometryczne i równe jak stół siedzisko oraz zwężane ku górze oparcie z delikatnym przełamaniem w połowie i wyobloną górną krawędzią. Jak wspomniałem, wcześniej nie odnawiałem tego modelu, więc przed tym krokiem obejrzałem trochę zdjęć w sieci. Zwróciłem uwagę na to, że bardzo dużo tych właśnie foteli po renowacji jest całkowicie kanciasta, a na zdjęciach katalogowych, czy zdjęciach „przed” widać więcej obłych detali. Zauważyłem, że jeden z czterech moich Lisków był tapicerowany w ten sposób, że tkanina z oparcia płynnie przechodziła – w jednym kawałku – na plecy, reszta natomiast miała tylny fragment doszyty jako osobny. Czy to mogło być związane z innym, wymagającym więcej materiału wykrojem? Nie wiem, ale postanowiłem że właśnie tak obiję moje fotele.

Nareszcie! Po naprawdę ciężkiej pracy mogłem skręcić liski i wypróbować je! Dzięki opisaniu stelaży, siedzisk i okuć, nie traciłem czasu na ich dopasowywanie. Odnawiając meble, pamiętajcie, że jeśli wydaje się Wam – mając przed sobą kilka jednakowych egzemplarzy – że obojętnie co z czym skręcicie w ostatnim etapie, jesteście w błędzie! Poszczególne elementy będą się zawsze nieco różniły i może się okazać, że połączenie czegoś jest problemem, bo – na przykład – otwory na śruby się mijają o kilka milimetrów. Koniecznie zwróćcie na to uwagę. Wszystkie śruby, wkręty i dystansowe tulejki z tworzywa umyłem i wykorzystałem do montażu.

Legendarne liski nie zmieniły się znacznie. Bardzo podobne do oryginalnego wybarwienie drewna zestawiłem z jasnym i wytrzymałym płótnem. Wymienione na zupełnie nowe wnętrzności foteli udało mi się uformować tak, by zachowały oryginalny fason. Mam nadzieję, że w takim, nieco skandynawskim i minimalistycznym wydaniu, Liski będą służyły swoim właścicielom przez kolejne długie lata.

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.