Blog

A-6150

     Wszystkie swoje największe meblowe znaleziska wyciągnąłem ze śmietników. Nawet dzisiaj jadąc samochodem, zauważyłem przy osiedlowym kontenerze całkiem dobrze zachowane krzesełko z 1977 roku. Podobnie było z czterema giętymi krzesłami z lat sześćdziesiątych, pochodzącymi z fabryki w Radomsku. Podczas remontu przeznaczone zostały do wyrzucenia. Nieźle się trzymały, nie były mocno zniszczone. Trochę kurzu, wytarta tapicerka. Ktoś nawet zamalował lakier solidną warstwą farby olejnej. Kiedy kilka miesięcy temu dostałem ich zdjęcie zrobione na szybko, myślałem, że kolor nóżek jest oryginalny 🙂

     Krzesełka są cztery, czyli komplet. Pojawił się na nie plan, więc niezbędny był mały lifting. Jak zwykle na początku musiałem wszystko rozebrać. Stelaże wyczyściłem do gołego drewna. Najpierw zerwałem farbę olejną, a następnie lakier. Zrobiłem to przy użyciu chemii. Dopiero później wyszlifowałem wszystko drobnym papierem ściernym tak, by wyglądało jakby przed chwilą wyszło ze stolarni 🙂 Końcówki nóżek pomalowałem farbą do mebli w kolorze miętowym, który w zależności od otoczenia, raz jest bardziej zielony, a raz bardziej niebieski. Zanim to zrobiłem, bałem się, że taki ruch może optycznie skrócić i tak niewysokie podstawy, ale efekt mnie pozytywnie zaskoczył. Drewno zostało zagruntowane i pokryte bezbarwnym lakierem ze średnim połyskiem, po to by odbijało światło od drobnych przebarwień, a jednocześnie zachowało lekkość i świeżość.

     Z siedzisk została mi jedynie gięta sklejka. Cała reszta poszła do śmieci, jedno z czterech obić, które było najmniej wytarte posłużyło mi później za szablon. Na sklejkowe formy położyłem warstwę pianki poliuretanowej i wysokopuszystej otuliny. Przyszła pora na tkaninę. Według planu krzesła miały być szare. Nie byłem do tego przekonany, bo wydawało mi się, że będą zbyt ponure, że góra pogryzie się z dołem, że szkoda takiej formy na taki smutny kolor. Miałem jednak materiał i wziąłem się do roboty. Okazało się (na szczęście), że jest on tak tragicznej jakości – kupiony był przez Internet i dopóki nie został użyty, sprawiał dobre wrażenie- że musiałem się z nim siłować, by wymodelować jakikolwiek kształt, włókna zaciągały się przy każdym wbiciu zszywki. Szarość poszła więc do śmieci, a na jej miejscu pojawił się zdecydowanie żywszy turkus! Materiał był prawie dziesięciokrotnie droższy, ale za to jakość nieporównywalna. Tak bywa.

     Siedziska wystarczyło już tylko zamocować do podstaw nowymi śrubami i gotowe!

     Dzięki jednolitej tkaninie, oryginalna forma krzeseł widoczna jest na pierwszym planie. Dopełnia ją drewniana konstrukcja z akcentem kolorystycznym nawiązującym do tego, co dzieje się na górze. Chociaż kształt krzeseł ma już pięćdziesiąt lat, można o nich śmiało powiedzieć, że są bardzo nowoczesne. Krótko mówiąc, trochę wintydżu w odświeżonej wersji!

Dziękuję za przeczytanie mojego materiału.

Jeśli ten wpis spodobał Ci się wyjątkowo, zainspirował Cię lub pomógł rozwiązać Twój meblowy problem, możesz postawić mi kawę. Wesprzesz w ten sposób moją wieloletnią pracę - będzie mi niezmiernie miło!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
IMG_5402.png
Zacznij pisać, aby zobaczyć produkty, których szukasz.